DarkAsterR
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Maj 2018
- Postów
- 5 972
Nie ma reguły jeśli chodzi o miłość do dziecka.
Jedna ja czuje od momentu ujrzenia dwóch kresek na teście, inna w kilka miesięcy po urodzeniu dziecka.
Osobiscie przeszłam coś podobnego. Zaszłam w ciąże po długim czasie starań, miałam za sobą stratę, generalnie powinnam skakać do góry ze szczęścia bo ciąża była mało problemowa. Nie żyłam w ekstazie. Chodziłam na usg, kompletowalam wyprawkę i przygotowywałam się na przyjście dziecka ale szału emocji we mnie nie było.
Urodzilam mała przez planowe cc. Opieka szpitalna super, ekipa pełna empatii, troskliwa, miód malina. Corka okaz zdrowia, tłuściutki różowy bobas.
Wyszlam do domu i co? Nic. Żadne większe emocje nie nadeszły. Pierwsze dwa dni przewijałam i przebierałam mała na zasadzie automatu. Aż trzeciego dnia mała coś zaczęła płakać. Wzięłam ja podniosłam, spojrzałam na nią i przytuliłam. Musiałam usiąść bo ogarnęły mnie takie silne emocje ze aż mi łzy poleciały. W tamtej chwili pokochałam to malenstwo taka miłością jak jeszcze nigdy nikogo. Mówiąc kolokwialnie odwaliło mi.
Potem w drugiej ciazy to samo. Okres ciazy mnie nie podnieca. Nie głaszcze brzucha, nie mówię do niego, nie odczuwam emocji związanych z dzieckiem w środku. Dodatkowo czułam lekkie rozczarowanie, bo chciałam druga córkę a na usg wyszedł mi synek. Zdrowy i dość spory.
Kolejne planowane cc, przemiła opieka. Ale tym razem, jak tylko mi dano małego, to już go kochałam. Nie wypuściłam go z objęć przez wiele godzin. Mąż dopiero o 19 doprosił się żeby syna potrzymac.
Tak wiec miłość do dzieci nie u każdego przychodzi w tym samym momencie i objawia się z ta sama siła.
Jedna ja czuje od momentu ujrzenia dwóch kresek na teście, inna w kilka miesięcy po urodzeniu dziecka.
Osobiscie przeszłam coś podobnego. Zaszłam w ciąże po długim czasie starań, miałam za sobą stratę, generalnie powinnam skakać do góry ze szczęścia bo ciąża była mało problemowa. Nie żyłam w ekstazie. Chodziłam na usg, kompletowalam wyprawkę i przygotowywałam się na przyjście dziecka ale szału emocji we mnie nie było.
Urodzilam mała przez planowe cc. Opieka szpitalna super, ekipa pełna empatii, troskliwa, miód malina. Corka okaz zdrowia, tłuściutki różowy bobas.
Wyszlam do domu i co? Nic. Żadne większe emocje nie nadeszły. Pierwsze dwa dni przewijałam i przebierałam mała na zasadzie automatu. Aż trzeciego dnia mała coś zaczęła płakać. Wzięłam ja podniosłam, spojrzałam na nią i przytuliłam. Musiałam usiąść bo ogarnęły mnie takie silne emocje ze aż mi łzy poleciały. W tamtej chwili pokochałam to malenstwo taka miłością jak jeszcze nigdy nikogo. Mówiąc kolokwialnie odwaliło mi.
Potem w drugiej ciazy to samo. Okres ciazy mnie nie podnieca. Nie głaszcze brzucha, nie mówię do niego, nie odczuwam emocji związanych z dzieckiem w środku. Dodatkowo czułam lekkie rozczarowanie, bo chciałam druga córkę a na usg wyszedł mi synek. Zdrowy i dość spory.
Kolejne planowane cc, przemiła opieka. Ale tym razem, jak tylko mi dano małego, to już go kochałam. Nie wypuściłam go z objęć przez wiele godzin. Mąż dopiero o 19 doprosił się żeby syna potrzymac.
Tak wiec miłość do dzieci nie u każdego przychodzi w tym samym momencie i objawia się z ta sama siła.