Ja miałam tak po każdym porodzie...mam dwoje dzieci i pierwsze trzy miesiące przy każdym z nich to była dla mnie masakra...ciągle płakałam, nie miałam na nic ochoty i siły...nikt mi nie powiedział, że początki macierzyństwa to jest taki armagedon...że dziecku ciągle coś będzie, a ja nie będę wiedziała co mu jest i jak mu pomóc, a to będzie mnie wykańczało totalnie...nikt mi nie powiedział, że może być tak, że dziecko wisząc na cycku 3h nie je tylko sobie śpi, a z cycka zrobiło sobie smoczek...nikt mi nie powiedział, że dziecko może całymi dniami krzyczeć i płakać jak się później okazało z głodu...itd itd
Jak już przeszłam gehennę z synem, przez którego schudłam po porodzie 15 kg w 3 tygodnie to myślałam, że już wszystko przeszłam z takim noworodkiem i po urodzeniu córki już będę spokojniejsza...mhm...jasne...
Córka okazała się jeszcze "lepszym" egzemplarzem i budziła się z krzykiem co godzinę żeby wypić 10-20 ml mleka...po miesiącu z nią byłam jak zombie, do tego narastała we mnie złość i frustracja, bo się kompletnie nie wysypiałam, a do tego ciągle siedziałam z laktatorem, bo miałam nawał pokarmu masakryczny...czułam się jak krowa dojna, totalnie nieatrakcyjna, z wielkim brzuchem i blizną po drugim cc...nie miałam siły nawet czasem umyć włosów, więc możesz sobie wyobrazić jak wyglądałam przez pierwsze miesiące...wrak człowieka i to dosłownie... mała nie spała, nie jadła, nie przybierała na wadze tak jak powinna, do tego okazało się, że ma infekcje dróg moczowych (miesięczne dziecko!), później pleśniawki i tak stale coś przez 3 miesiące...ja ją kochałam, ale potrafiły być dni, że nosiłam ją na rękach i ryczalam...powiedziałam o tym mojej mamie, że czuje się jak wyrodna matka, że zamiast się cieszyć, że mam zdrową, śliczną córkę to ja ryczę....moja mama mi powiedziała, że ona też tak miała i że to minie, ale jeśli czuje się tak źle to mam porozmawiać z psychologiem...odwlekałam to jak tylko mogłam, bo uważałam, że to przesada...mi samo przeszło, córka po 3 miesiącach się zaadoptowała i zmieniła się, zaczęła jeść i przesypiać dłużej niż godzinę...ale było blisko żebym nabawiła się depresji poporodowej, więc ja radzę żebyś porozmawiała z psychologiem póki nie jest jeszcze za późno, bo depresja jest czymś straszym, a po porodzie podobno nie trudno o nią