Dziewczynki, Wy śnicie koszmary, a ja zafundowałam dzisiaj swojej dzidzi koszmar w realu.
Masakra jaką jestem nieodpowiedzialną idiotką!!!
Obiecałam starszej córci, że pójdę z nią na pieszą pielgrzymkę. Dziś wstałam o 4 i wyruszyłyśmy. Już start był koszmarny. Pełen speed, ksiądz tracił oddech i nie mógł się modlić ani śpiewać. 9 km zrobiliśmy w niecałą godzinkę i 20 min. Już na starcie miałam kłopot ze złapaniem tchu. Potem doszły bóle brzucha i bioder (te kości gdzie wchodzi głowa kości udowej). Niosłam ciężki plecak z piciem i jedzeniem. Potem doszły bóle pleców, ud i łydek.
Na miejsce niemal dopełzłam, padłam i nie chcialamr wstać.
Niemal 30 km., szybkie tempo, spore góry i doły. Już wróciłam do domu, ale brzuch dalej boli. Matko i córko! Co za skończona kretynka!!! Obiecałam dziecku, że pójdziemy to poszłam, ale za jaką cenę???
Dobrze, że jutro mam wizytę to poproszę o dodatkowe usg.
Boże obym nic nie zrobiła dziecku, obiecuję, że już nigdy wiecej nic nie odwalę, tylko niech Emilka jest cała i zdrowa... A teściowa mówiła, nie idź, za daleko i za ciężko... Złota kobieta