Ojjj ciężki temat starań....7 lat, trójka dzieciaczków na cmentarzy i nadzieja na zdrową ciąże. Pewna osoba dziwi mi się, że dlaczego nie chcę mówić o ciąży o takim cudzie. Nie chcę bo najgorsze potem to pier...za plecami. Moja pani psycholog (tak leczę się ) zawsze powtarza, że to moje święte prawo powiedzieć tyle na ile mam ochote i osobom którym chcę. No i pieprzenie ludzi, że już 30 skończona to przecież czas na dziecko, jestem z tych co nie szczędzą w słowach jednak w tej sytuacji nie chcę aby ktoś wiedział więc mówię, że zdrowie mi na to nie pozwala.
Jedna ciąża - poronienie, człowiek po roku czasu się otrząsnął i zaczął starania a tam bach organizm się zablokował i koniec i tak wiele lat leczenia, starań i dupa z tego wychodziła. Potem kolejne ciąże, magiczny termin pierwszego trymestru minął - no przecież teraz musi być dobrze i strzał - tyle było z radości. Kolejna ciąża -PRZECIEŻ TERAZ MUSI BYĆ DOBRZE, magiczny pierwszy trymestr znowu za nami i za chwile znowu koniec....tyle walki, cierpienia a człowiek spada coraz bardziej poniżej poziomu ziemii. Także rozumiem wiele par, że o tym się nie mówi bo człowiek czuję się jakiś ułomny, że nie może być w ciąży potem , że nie potrafi zapewnić w brzuchu warunków dla własnego dziecka i je traci. Ciężki temat...