Dokładnie obowiazki tez musza być, ale opieka jednak nalezy do rodziców, no chyba,ze rodzeństwo same ma chec, u mnie niestety było,ze jak siostry nie wezme to nie wyjde ..To bardzo wazne co piszesz...moja starsza siostra tez musiała ciagle nas pilnowac. A jak cos zbroilismy to jej sie obrywalo. Moja corka pomaga jesli chce. Całe letnie wakacje staralam sie jej organizowac czas poza domem z rowiesnikami czy atrakcjami. Ale gdy przyjezdzala do domku chyba czuła potrzebe pobycia z bratem. To mnie bardzo cieszy. Nigdy nie chciałabym, żeby ja zmuszano do opieki. To w koncu dziecko choc swoje domowe obowiązki ma bo ja sama za wszystkich wszystkiego nie zrobię niestety. Musi byc zaradna.
reklama
Ewka_85
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Marzec 2017
- Postów
- 4 420
Nas tez byla trojka...co ja bym teraz bez nich zrobiła... jesteśmy bardzo blisko ze sobą.... z rodzicami także. Dlatego tez tak przekonywalam męża co do kolejnego dziecka. Ciezko byloby mi kiedyś umierać z myślą, ze corka zostanie sama.Pewnie że to nie jest równoznaczne. Są zapewne rodziny w których jest fajnie pomimo dużej ilości dzieci. Osobiście znam jednak tylko 1 taka rodzinę. I ja mam po prostu urazy z mojego dzieciństwa i widzę jak jest u moich siostr
Moi rodzice radzili sobie świetnie choć oboje pracowali zawsze mieli dla całej naszej 3 czasWłaśnie sie zastanawiałam czy jak ludzie mają więcej niż np 2 czy 3dzieci to jak sobie radzą z poświeceniem uwagi i ogólnie organizacją. Czy nie tracą na tym dzieci, czy po prostu cieszą sie z dużej ilości rodzeństwa bo przecież w kupie raźniej jak to mówią. Współczuje wspomnień z dzieciństwa to powinien być najlepszy czas w życiu. Rodzice to też ludzie i pewnie też jedni radzą sobie lepiej drudzy gorzej. Oparcie w mężu i jego pomoc jest też bardzo ważna. Więc na pewno łatwiej jest gdy ojciec jest zaangażowany i sie stara na równi z matką. Faceci czasem są mało epatyczni. Ja teraz z biegiem czasu może byłabym mniej krytyczna. Niedawno straciłam ojca i żałuje że w ostatnim czasie byliśmy pokłoceni i nie mieliśmy kontaktu. Nasze relacje nigdy nie były łatwe. Ale kontakt był. Teraz czasu niestety nie cofne.
Straszne to co piszesz,az sie wzruszylam i lzy mi polecialy, za to jesteś i bedziesz dzielna kobieta, i zycie powinno ci teraz to wynagrodzic ,dzieci tez. [emoji8]O rany, bardzo mi przykro.
Ja byłam "jedynasią". Teoretycznie ukochana i rozpieszczona. Mama w partii, wykształcona, na stanowisku. Ojciec wiecznie w delegacjach. Kasy nidgy nie brakowało. Dzieciństwo wspominam jako jeden wieczny koszmar. Mama całe życie nienawidziła mnie, bo się urodziłam. Przypomniałam jej pierwszego męża. Znikała na całe dnie, tygodnie, "bywała" w towarzystwie, a ja musiałam radzić sobie sama. Wiecie, ona NIGDY nie przytuliła mnie. Nigdy nie powiedziała że kocha. Nigdy nie była ze mnie dumna. Upokarzała, zastraszała i biła na oślep wszystkim co miała pod ręką. Strasznie ją kochałam i marzyłam, że kiedyś, może....powie, że jest ze mnie dumna. Że nie żałuje, że mnie ma (często się żaliła, że powinna była się wyskrobać). Nie doczekałam się. Wiecie co, na zewnatrz byliśmy wzorową rodzinką. Rodzice na stanowiskach i grzeczna córeczka. Ja nawet płakałam bezgłonie tak, żeby nie przeszkadzać... Nie znoszę wracać wspomnieniami do dzieciństwa. Mamę szanuję jako starszą osobę, ale jej nie kocham. Nie czuję nienawiści. Jest mi obojetna i obca. Nie skrzywdzę jej.
Ja właśnie chyba tylko dlatego jestem tak wytwala i nadal walcze o dziekco zeby syn nie byl samNas tez byla trojka...co ja bym teraz bez nich zrobiła... jesteśmy bardzo blisko ze sobą.... z rodzicami także. Dlatego tez tak przekonywalam męża co do kolejnego dziecka. Ciezko byloby mi kiedyś umierać z myślą, ze corka zostanie sama.
Ewka_85
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Marzec 2017
- Postów
- 4 420
Dlatego tez my uczymy sie na błędach naszych rodziców... te nasze pociechy mam nadzieje będą jeszcze szczesliwsze niz my. Moja mama sama ostatnio powiedziała ze tyle rzeczy przegapila bo tylko chciała dac nam zajęcie i robic swoją robotę a nie miala zbyt wiele czasu na zabawe z nami i obserwacje postepow. Na szczęście mielismy siebie czyli rodzenstwo.Dokładnie obowiazki tez musza być, ale opieka jednak nalezy do rodziców, no chyba,ze rodzeństwo same ma chec, u mnie niestety było,ze jak siostry nie wezme to nie wyjde ..
Współczuję! To coś jak moja starsza siostra. Karierowiczka którą powiedziała synom że żałuję że ich ma....O rany, bardzo mi przykro.
Ja byłam "jedynasią". Teoretycznie ukochana i rozpieszczona. Mama w partii, wykształcona, na stanowisku. Ojciec wiecznie w delegacjach. Kasy nidgy nie brakowało. Dzieciństwo wspominam jako jeden wieczny koszmar. Mama całe życie nienawidziła mnie, bo się urodziłam. Przypomniałam jej pierwszego męża. Znikała na całe dnie, tygodnie, "bywała" w towarzystwie, a ja musiałam radzić sobie sama. Wiecie, ona NIGDY nie przytuliła mnie. Nigdy nie powiedziała że kocha. Nigdy nie była ze mnie dumna. Upokarzała, zastraszała i biła na oślep wszystkim co miała pod ręką. Strasznie ją kochałam i marzyłam, że kiedyś, może....powie, że jest ze mnie dumna. Że nie żałuje, że mnie ma (często się żaliła, że powinna była się wyskrobać). Nie doczekałam się. Wiecie co, na zewnatrz byliśmy wzorową rodzinką. Rodzice na stanowiskach i grzeczna córeczka. Ja nawet płakałam bezgłonie tak, żeby nie przeszkadzać... Nie znoszę wracać wspomnieniami do dzieciństwa. Mamę szanuję jako starszą osobę, ale jej nie kocham. Nie czuję nienawiści. Jest mi obojetna i obca. Nie skrzywdzę jej.
Moja mam też mnie nie przytulala (albo nie pamietam) i nie mówiła że kocha albo jest że mnie dumna... miała tylko wymagania których nie byłam w stanie spełnić więc wiecznie krytykowała (dlaczego 4 a nie 5, nieważne że uczyłam się z 38 stopniowa gorączką i dobrze ze 4).... też nie płakałam...
Jak to dobrze że już jestem dorosła i mam swój świat i nie jestem bezbronnym dzieckiem....
O rany, bardzo mi przykro.
Ja byłam "jedynasią". Teoretycznie ukochana i rozpieszczona. Mama w partii, wykształcona, na stanowisku. Ojciec wiecznie w delegacjach. Kasy nidgy nie brakowało. Dzieciństwo wspominam jako jeden wieczny koszmar. Mama całe życie nienawidziła mnie, bo się urodziłam. Przypomniałam jej pierwszego męża. Znikała na całe dnie, tygodnie, "bywała" w towarzystwie, a ja musiałam radzić sobie sama. Wiecie, ona NIGDY nie przytuliła mnie. Nigdy nie powiedziała że kocha. Nigdy nie była ze mnie dumna. Upokarzała, zastraszała i biła na oślep wszystkim co miała pod ręką. Strasznie ją kochałam i marzyłam, że kiedyś, może....powie, że jest ze mnie dumna. Że nie żałuje, że mnie ma (często się żaliła, że powinna była się wyskrobać). Nie doczekałam się. Wiecie co, na zewnatrz byliśmy wzorową rodzinką. Rodzice na stanowiskach i grzeczna córeczka. Ja nawet płakałam bezgłonie tak, żeby nie przeszkadzać... Nie znoszę wracać wspomnieniami do dzieciństwa. Mamę szanuję jako starszą osobę, ale jej nie kocham. Nie czuję nienawiści. Jest mi obojetna i obca. Nie skrzywdzę jej.
Z tego co napisałaś, to rzeczywiście dzieciństwa łatwego nie miałaś - współczuję. Ale wiesz, najważniejsze jest to, że jako dorosła osoba, mająca ciężkie doświadczenia, wiesz czego teraz chcesz dla swoich dzieci i na pewno zapewnisz im wszystko, czego potrzebują - szczególnie jeśli chodzi o domowe ciepło i milosc!
Jesteś dzielna! Szacun!
Ewka_85
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Marzec 2017
- Postów
- 4 420
Dziewczyny miałyście przeżycia, jednak mysle ze dzieki temu jesteście silne i niezależne.
Każde doświadczenie życiowe czegos uczy.
Ja mam raczej lekkie życie.. kochających rodziców rodzeństwo...wspaniała dalsza rodzinę. Oczywiście swoje tez przeszłam ale juz bardziej w tzw.doroslym zyciu.
Każde doświadczenie życiowe czegos uczy.
Ja mam raczej lekkie życie.. kochających rodziców rodzeństwo...wspaniała dalsza rodzinę. Oczywiście swoje tez przeszłam ale juz bardziej w tzw.doroslym zyciu.
reklama
O ja to straszne nie usłyszeć od rodziców że Cię kochają..Współczuję! To coś jak moja starsza siostra. Karierowiczka którą powiedziała synom że żałuję że ich ma....
Moja mam też mnie nie przytulala (albo nie pamietam) i nie mówiła że kocha albo jest że mnie dumna... miała tylko wymagania których nie byłam w stanie spełnić więc wiecznie krytykowała (dlaczego 4 a nie 5, nieważne że uczyłam się z 38 stopniowa gorączką i dobrze ze 4).... też nie płakałam...
Jak to dobrze że już jestem dorosła i mam swój świat i nie jestem bezbronnym dzieckiem....
Podziel się: