Wizyta u fryzjera - dupaaaa, jedna duza, ogromna duuu pa, miejsca sa dopiero na srode, czy wtorek, juz sama nie wiem bo M. cos tam zapisywal...
Bo my wszyscy zawsze razem, cala czworka, bo ja sama jak bym poszla to zawsze nie zadowolona, jak wysylam meza, to wolalabym go sama sciac, tak samo z dziecmi, a ze nas "znaja" juz w tym zakladzie ;-) a przede wszystkim balagan jaki po sobie zostawiamy, zapisali nas tam gdzie nie ma ludzi

.
My wlasnie wrocilismy ze spaceru - co za koszmar!!!!!!! Jestem styrana, zmeczona, z jezorem u ziemi... Cheeky vel Marian nie lubi spacerow.... tego nie wiedzialam, tzn zawsze z nim jezdzimy na laki, gdzie puszczamy go ze smyczy, a to co innego, jak isc kulturalnie chodnikiem

Takze przeszlismy, ciagnac sie nawzajem, czyli ja wozek, Philo i Rozi w jedna strone ok 1km, moze nawet nie. W druga strone jak mop, szoruje asfalt (tym bardziej ze wszystko zlodowacialo) - Marian sliska sie na "podwoziu", ja spocona, wozek sie przewraca, no i Mariana ciach na rece.
Tu wozek, Rozalka i Marian na rekach i dralowanie do domu....
W koncu babka, ktora wyszla ze swoja psina sie pyta czy mi go podprowadzic (tzn wozek, bo Maria ani myslal zejsc ze mnie), ja ze TAAAk pls, bo padne z wycienczenia

:-), no i po 2 godzinach nareszcie w domu

, ale mam winko biale i nie zawaham sie go uzyc (zawacham jesli od wahadla to przez samo h

)