witam...
ja to wczoraj miałam bombowy dzień, a wieczór to juz wogole bomba atomowa...
cały dzien bolał mnie brzuszek raz mocniej raz słabiej ale ciągle... ugotowałam obiadek, chłopcy wrócili z pracy wiec podałam do stołu, kąpiel z ukochanym:-)... i pytanie: "-Kochanie przejedziemy sie do szpitala?"
Do szpitala dotarlismy koło 22.00, bardzo miła położna przeprowadziła wywiad, zmierzyła ciśnienie i temperature... podłaczyła aparat do KTG na jakies 30minut....
skurcz trwa ponad minute co około 3 minuty.... regularnie!!! zapytała czy może użyć swoich magicznych paluszków i sprawdzić co tam sie dzieje namacalnie... rozwarcia nie ma...? no to co? konsultacja z doktorkiem.... 2 parecetamole z kodeiną i do domku wyszliśmy około 1 w nocy! jesli dzisiaj bedzie to samo bądz bol sie nasili mam do nich zadzwonic i przyjechac... powiedziała rowniez ze jest mozliwe, ze macica sobie poprostu tak cwiczy. ale zeby az tak regularnie? moze porod juz trwa, albo zacznie sie za tydzien, dwa?
normalnie ręce mi opadają...
dzis czuje sie tak samo jak wczoraj... na wszelki wypadek spakuje sobie torbe do szpitala, bo nie wydaje mi sie zeby sobie to tak przeszlo
w sumie troche za wczesnie bo to dopiero 36tydzien ale z dzidzia jest wszystko wpożo i podobno nie mam sie czym martwić... chyba pojde na zakupy dla relaksu... mam nadzieje ze dzidzia bedzie twarda jak mamusia:-)