annaoj kce
08.06/04.10/09.13
hejka
zaliczyłam z rana długaśny spacer do miasta, ledwo po Igora do szkoły na 12 zdążyłam. Młody oczywiście po powrocie podniósł mi ciśnienie, normalnie podmienili go jakiś czas temu, albo sama nie wiem, taki pyskaty się zrobił I za karę siedzi w swoim pokoju
Mam nadzieje, że B zaraz ściągnie do domu, bo marzy mi się zdrzemnąć chociaż pół godziny.
Madi to niezłe wędrowniczki z Twojej Trójcy
Dorota &&&&, oby się udało.
Wczoraj u lekarza na szczęście wsio ok. Mój "knedelek" od wyjścia ze szpitala przybrał 0,5kg.
Mamcia biedna córcia, pewnie warga spuchnięta. Moje dzieciaki też co chwilę jakieś guzy i siniaki nabijają.
Stefaa a nam się nasza pani rozchorowała i w szpitalu jest:-( Jutro jakaś nowa przyjdzie, zobaczymy. Jak będzie nie teges to sama będę musiała zakasać rękawy
Doris było błyskawicznie. O 12 wracałam ze szpitala z KTG, na którym wyszedł jeden pojedynczy skurcz i takie skurcze co 8-10 minut miałam, z przerwami. Jeszcze w drodze do samochodu coś mnie naszło i sobie MAGNUMA kupiłam, co potem odpokutowałam;-) Jak przyjechałam do domu to skurcze co 6 minut miałam, ale lekkie. Potem nagle w ciągu pół godziny się rozkręciło, skurcze co 3-4 minuty i coraz silniejsze, szybko się dopakowywałam, do B dzwoniłam co by się do domu szybko zwijał, a Młodą niech teściowie odbiorą z przedszkola, u mnie na szczęście akurat mama była, więc miała już zostać. Dojechaliśmy do szpitala, byliśmy po 14, szybko przyjęcie, była na szczęście akurat moja ginka, rozwarcie na 6 cm i skurcze już co 1,5-2 minuty. I o 15:35 urodził się Wiktor. Pękłam trochę i niestety bez lekkiej narkozy (przez zjedzonego loda), tylko na znieczuleniu miejscowym zszywała mnie, co było niezbyt przyjemne.
Najważniejsze, że "knedelek" już z nami:-)
Najlepszy był mój mąż, bo jak przyjechaliśmy do szpitala, ja sapiąca, on mówiący co i jak i jak lekarka usłyszała, że 3 dziecko, to mówi : "przyjmijcie panią szybko, bo jeszcze nam tu urodzi", na co B "myślałem, że po to tu przyjechaliśmy". I potem pielęgniarki sobie opowiadały, jakiego mam zabawnego męża.
Rozpisałam się, muszę na obiadek pozaglądać. miłego dnia
zaliczyłam z rana długaśny spacer do miasta, ledwo po Igora do szkoły na 12 zdążyłam. Młody oczywiście po powrocie podniósł mi ciśnienie, normalnie podmienili go jakiś czas temu, albo sama nie wiem, taki pyskaty się zrobił I za karę siedzi w swoim pokoju
Mam nadzieje, że B zaraz ściągnie do domu, bo marzy mi się zdrzemnąć chociaż pół godziny.
Madi to niezłe wędrowniczki z Twojej Trójcy
Dorota &&&&, oby się udało.
Wczoraj u lekarza na szczęście wsio ok. Mój "knedelek" od wyjścia ze szpitala przybrał 0,5kg.
Mamcia biedna córcia, pewnie warga spuchnięta. Moje dzieciaki też co chwilę jakieś guzy i siniaki nabijają.
Stefaa a nam się nasza pani rozchorowała i w szpitalu jest:-( Jutro jakaś nowa przyjdzie, zobaczymy. Jak będzie nie teges to sama będę musiała zakasać rękawy
Doris było błyskawicznie. O 12 wracałam ze szpitala z KTG, na którym wyszedł jeden pojedynczy skurcz i takie skurcze co 8-10 minut miałam, z przerwami. Jeszcze w drodze do samochodu coś mnie naszło i sobie MAGNUMA kupiłam, co potem odpokutowałam;-) Jak przyjechałam do domu to skurcze co 6 minut miałam, ale lekkie. Potem nagle w ciągu pół godziny się rozkręciło, skurcze co 3-4 minuty i coraz silniejsze, szybko się dopakowywałam, do B dzwoniłam co by się do domu szybko zwijał, a Młodą niech teściowie odbiorą z przedszkola, u mnie na szczęście akurat mama była, więc miała już zostać. Dojechaliśmy do szpitala, byliśmy po 14, szybko przyjęcie, była na szczęście akurat moja ginka, rozwarcie na 6 cm i skurcze już co 1,5-2 minuty. I o 15:35 urodził się Wiktor. Pękłam trochę i niestety bez lekkiej narkozy (przez zjedzonego loda), tylko na znieczuleniu miejscowym zszywała mnie, co było niezbyt przyjemne.
Najważniejsze, że "knedelek" już z nami:-)
Najlepszy był mój mąż, bo jak przyjechaliśmy do szpitala, ja sapiąca, on mówiący co i jak i jak lekarka usłyszała, że 3 dziecko, to mówi : "przyjmijcie panią szybko, bo jeszcze nam tu urodzi", na co B "myślałem, że po to tu przyjechaliśmy". I potem pielęgniarki sobie opowiadały, jakiego mam zabawnego męża.
Rozpisałam się, muszę na obiadek pozaglądać. miłego dnia