no tak, tylko że w tym wieku tłumaczenie i to w dodatku w momencie napadu szału nic nie daje, dziecko zwyczajnie nie słyszy co się do niego mówi, trzeba mu rzucać krótkie i jasne komunikaty, no i podstawą jest konsekwencja, tzn. nic nie daje robienie papa i odwrót w drugą stronę, jeżeli chociaż raz wrócisz do smyka, on to od razu zapamięta i dlatego nie robi to na nim wrażenia, bo doskonale wie że mama i tak po niego przyjdzie ... można wypróbować taką metodę w miejscu gdzie nic się dziecku nie stanie (względnie, np. nie jeżdżą samochody) i widać go na duże odległości, czyli np. w dużym parku itp. ... mój Natan też czadem próbuje się postawić, mówi papa i sobie idzie, ale ja nie reaguję i idę dalej, w końcu jak już widzi że jestem daleko i nie mam zamiaru za nim lecieć, to spasuje i wraca
Anula no tak to czasem jest z tatusiami że są przewrażliwieni i często przez swoją nadgorliwość robią więcej szkody niż pożytku
... ja widzę po swoim, teraz jest już lepiej bo do Natana nie ma takiego podejścia że od razu leci i przytula itd. ale tak było ze starszym, jak tylko się przewrócił to zaraz go brał na ręce, tulił, głaskał itp a efekt był taki że dzieciak zaczął wpadać w histerię z powodu byle zadrapania i nigdy nie było wiadomo czy coś mu faktycznie jest czy płacze bez powodu ... no ale przy drugim dziecku już nie jest taki przewrażliwiony na wszystko :-)
Aguska ja też mam zawsze stracha jeśli chodzi o rowerzystów ... czasem mam wrażenie ze na tych rowerach to jakieś bezmózgi jeżdżą, w ogóle nie patrzą że małe dziecko idzie, nie myślą że nawet jak jedzie metr od dziecka to maluch może w każdej chwili wlecieć prosto pod koła, bo takie są dzieci, a ten ani nie zwolni ani nic, a dziecko to dziecko - idzie sobie prosto i nagle mu się coś uwidzi żeby pobiec w prawo, prosto pod koła roweru ... masakra normalnie, dlatego jak tylko widzę rower to łapię Natana i trzymam koło siebie