Saaraa, już myślałam, ze przepadłaś :-) Kurcze szkoda mi Cię z tymi mdłościami, mnie na szczęście i w tej ciązy ominęło.. ale to podobno jest uwarunkowane wysokim stężeniem hormonu HCG, a on wskazuje na silnego malca, więc tylko się cieszyć
Ginekolodzy liczą to jako 10 tydzień skończony i podają, że jesteśmy w dziesiątym, ale 11 właśnie się rozpoczął, więc jak ktoś się mnie pyta w którym tygodniu jesteś, odpowiadam w 11, chociaż dzieciaczek jest na poziomie rozwoju skończonego 10 tygodnia.
AlfaBeta111 - ja mam podobnie, dosłownie możemy sobie ręce podać. Po pierwsze mój syn ma już 9 lat, więc ja jestem już strasznie rozleniwiona tym faktem, bo on praktycznie już wszystko jest w stanie koło siebie zrobić. Po drugie uwielbiam czas dla siebie - z książką czy z netem... albo po prostu z kawą, gdzie nikt nic nie chce i mogę pomyśleć.
Stoczyliśmy ogromną walkę o to dziecko, a i tak czasem mam takie myśli, że kurcze koniec z moją prywatnością. I wiem, że to mega egoistyczne... i często mi wstyd za te myśli, ale z drugiej strony nie jesteśmy tylko matkami, ale i kobietami, kochankami, żonami, przyjaciółkami etc. I praktycznie w każdej roli powinnyśmy być idealne... no niestety życie jest tylko życiem, a my przede wszystkim człowiekiem i takie myśli nie są nam obce - przynajmniej tak to sobie tłumaczę
Jeżeli chodzi o strach to znów - witaj w klubie. Pierwsza ciąża pomimo komplikacji - krwiak, 3 razy na patologii, zaniki tętna malucha, hipotrofia... no jak teraz o tym myślę, to jakaś masakra a i tak mam wrażenie, że się o wiele mniej denerwowałam niż teraz!
O 11:00 mam prenatalne usg... matko ile ja już w głowę scenariuszy przerobiłam!!! Ile myśli co my zrobimy z chorym dzieckiem... ja się do tego psychicznie nie nadaję, mój mąż tym bardziej... masakra... i staram się te myśli odpędzać i wizualizować sobie pięknego, zdrowego maluszka - przypominam sobie jak mój 4 miesięczny synek sie do mnie uśmiechał z łóżeczka i gugał jak się jak obudził - i staram się te myśli podchwycić, ale niestety inne też się czają gdzieś w zakamarkach... Oby do 11:00... oby było wszystko dobrze!!!
Trzymajcie kciuki! Nie sądzilam, że tak będę to przeżywać :-) Głupek ze mnie... mój mąż już mnie słuchac nie może ;-)