hej babeczki
i my witamy się z rana
Paula, Szczęśliwa - czy Wy czasem nie mieszkacie gdzieś w okolicach francuskiej????Chmmmm?????
no i witam Was serdecznie
Vii - a już oficjalnie macie "kartę" założoną w tej nowej parafii???bo my chrzciliśmy Bartunia u mnie w parafii, gdzie praktycznie już ponad 10 lat mnie nie ma - bo to studia, potem Olsztyn itd...ksiądz nie miał nic przeciwko - i jeszcze się cieszył, że u "niego" statystyki wzrosną
tzn ja cały czas należałam tam do parafii i nie robił żadnych problemów - tak samo jak przeprowadziliśmy się do Zielonej - i jak potrzebowałam zaświadczenia do chrztu dla siebie, gdyż jestem chrzestną dla córeczki mojej siorki - poszłam, zagadałam do proboszcza Sw.Ducha (bo tu należymy) - nie musiałam nic przedstawiać, ani Aktu Małżeństwa, ani jechać do siebie - po prostu powiedziałam, że się przeprowadziliśmy, że mieszkamy tu i tu, że tak był ślub kościelny i to wsio
wpisał nas w akta parafii --> co zaswiadcza, że należymy już oficjalnie tutaj i tyle. Mówi, że skontaktuje się sam w razie potrzeby z moim byłym proboszczem - jak dla mnie księża tutaj w Duchu są ekstra
i mają niesamowite podejście do dzieci - ksiądz tarzający się z moim Bartuniem po podłodze i bawiący się w torreadora
myślę, że nie powinno być najmniejszego problemu....ale to może moje odczucie, nie wiem jak będzie jak będziemy teraz załatwiać chrzest dla malutkiej...ale to jeszcze duuużo czasu, niech się pierw urodzi
a co do papierków - to tak jak piszecie - tylko Akt Urodzenia dziecka i zaświadczenia od chrzestnych - ale to nawet można przynieść przed samym chrztem - wczęsniej tylko zgłosić, kto miałby nimi być.
Morellko - jejku....naprawdę chyba niesamowite uczucie WIeDZIEĆ kiedy się narodzi nasze słoneczko
jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić - z podekscytowania chyba bym nie spała, nie jadła i cały czas z gębą uśmiechniętą siedziała hihihihi
Zawalko - ja właśnie zabrałam się za pranie malusieńkich ciuszków...u mnie w rodzinie też krążą ciuszki i jak dla mnie to superowa sprawa
bo naprawdę dzieciaczki nie niszczą ubranek - szybko z nich wyrastają, a cieszy nieziemsko jak się wie, że te ciuszki nosił i ten i ta
do mnie np wróciły teraz ciuszki co niektóre po Bartuniu
jejku...aż łza w oku, że był taki malusi
ja mu po narodzinach ciuszki na 46cm zakładałam...a teraz???chłop jak dąb
Vii - bym zapomniała....jeśli tylko chcesz - podrzucasz mi na chwilkę Haneczkę, albo posmaceruję z nią pod kościołem - nie ma problemu - ja mam ducha "pod nosem" - a końcu może się wyczołgam z domu - wczoraj jakoś przeleżałam prawie cały dzień, - odpoczęłam - ciocia i dzisiaj i wczoraj odbierze Bartunia ze żłobka, więc jestem sama - z M ....długo gadaliśmy, jemu też nie jest łatwo;/ martwi się co będzie jak się malutka urodzi i czy damy radę z dwójką...to jest facet, chce wszystko SAM i "ja sobie poradzę" - ale czasem też coś pęka;/
aaaa co do sal po porodzie...to naprawdę sprawa bardzo, ale to bardzo indywidualna - ja niby byłam na sali zwykłej trzyosobowej - ale całą noc po porodzie i do popołudnia byłam sama - i tak jak Betka, mogłam płakać ze szczęścia ile wlezie i nie musiał mnie nikt oglądać
ale później jak przywieźli pierw jedna a potem drugą dziewczynę - było super
jedna z nich okazała się koleżanką z równoległej klasy z Liceum
nagadać się nie mogłyśmy...no i fakt, zawsze ktoś przypilnował dzieciaczka, jak się szło wykapać czy siusiu - druga z dziewczyn rodziła po raz drugi - no i taki przypadek...pierwsze przez CC a to drugie naturalnie - przy porodzie był cały sztab lekarzy, łącznie z ordynatorem - ale chciała naturalnie...gdyby tylko coś - od razu na stół (anestezjolog i sala w pogotowiu) - udało się
i była nieziemsko szczęśliwa tym faktem - nie wiem na ile jej wierzyć, bo sama przecież tylko naturalnie..ale powiedziała coś takiego, że CC o wiele gorzej zniosła, że teraz może góry przenosić i o wiele, wiele lepiej się czuje po porodzie - a straciła dużo krwi, do WC szły z nią dwie położne z krzesełkiem za nią, bo mdlała w pierwszej dobie;/ też raz nam tak mocno zasnęła jej malutka płakała a ona nie obudziła się, ja ją szarpałam już za rękę, koleżanka poleciała po pielęgniarki i lekarza - tak się przestraszyłyśmy że joj...a ona zasłabła w łóżku...więc gdyby była sama, nie wiadomo co by było...tak więc nie wiem, ja sama chyba bym nie chciała być - ale to wszystko zależy od okoliczności jak najbardziej!!!!