Ho ho! widze ze tu niesamowite pustki dzisiaj
Ale nie dziwie sie. Piekna pogoda to po co siedziec w domu. My mielismy isc na grilla do sasiada ale jego narzevczona dzisiaj musiala isc do pracy i grill odwolany. A szkoda bo bym sie choc na chwilke oderwala. :-(
Wlasnie przygotowuje sie na zajecia z patologii rodziny i mam do przedstawienia opisy przypadkow przemocy wobec dzieci. Dziewczyny az wlos sie jesy na glowie co ludzie potrafia zrobic
Poprostu bestie.
Dziewczyny! Błagam zastanowcie sie 10000.. razy zanim podniesiecie reke na swoje dzieciatko, nawet "tylko" klaps jest objawem naszej bezsilnosci a nie nieposluszenstwa dziecka
Dla przykladu wklejam Wam jeden z kilkudziesieciu fragmentow ktory musze przygotowac. Do przemyslenia!
"Łapką na muchy. Za to, że miny robił... i wył
To zwykły pokój. Blokowy. Ze starymi tapetami i odpadającymi płytkami PCW na podłodze. Mówią, że płytki są rakotwórcze. Szkodzą. Szczególnie małym dzieciom. Ale co takim małym nie szkodzi? Zimne powietrze, mokre majtki, papierosy, truskawki... Żyć by nie szło, gdyby się człowiek oglądał na wszystko.
Tak sądzi kobieta, która krząta się po pokoju. Drobna sylwetka, dziecięca twarz, dżinsy i adidasy. Właśnie przypaliła cebulę do rosołu. Rosół bez spieczonej cebuli smakuje jak sraczka, mawiał jej ojciec.
- Zapamiętałam - zwierzy się niebawem dziennikarce. - Zawsze byłam posłuszna.
W pokoju jest duszno od dymu.
W pokoju jest głośno.
Nie może być ciszej. Raz w tygodniu musi być tak, jak chce mężczyzna. Zwalisty, łysiejący, w brunatnym swetrze z bazaru. Właśnie położył się na rozłożonej wersalce przed telewizorem. Ogląda siłaczy, którzy na ekranie ciągną lokomotywy i rzucają oponami tirów.
Dla kobiety mężczyzna jest ważny. Przygarnął ją w siódmym miesiącu ciąży, gdy nie miała gdzie mieszkać. Od roku ją utrzymuje. Kobieta co wieczór całuje go za to po rękach. Gotuje, sprząta, pierze. Jest wdzięczna.
Kobieta nazywa się Grażyna M. Ma 26 lat, jest bezrobotną kucharką.
Mężczyzna nazywa się Andrzej K. Ma 45 lat. Na miejscowym bazarze "robi w elektryce". Trochę kupuje, trochę sprzedaje, czasem bierze w komis. Komórki, radia samochodowe, mikrofalówki, DVD.
Pokój jest w bloku przy ulicy Grunwaldzkiej w Lublińcu koło Częstochowy.
W pokoju leży dziecko. Chłopczyk. Ma 11 miesięcy. Wierci się, gdy dym drażni mu oczy, kwęka, gdy mężczyzna pokrzykuje do siłaczy na ekranie.
Nie jest ani wdzięczny, ani posłuszny. Zużywa za dużo pieluch, zjada za dużo mleka. Nie chce podnosić główki do góry. Jeszcze niedawno tak ładnie się rozwijał - próbował siadać, szczerzył bezzębne dziąsła do grzechotek. - Ale smerfik - chwaliły sąsiadki zaglądające do wózka. Teraz nie chce. Płacze: o piątej rano, o piątej po południu, przy przewijaniu i w trakcie kąpieli, przed i po jedzeniu, kiedy leży sam i gdy ktoś się do niego zbliża. Nie-ustannie. - Nie idź do niego - mówi mężczyzna, kiedy wieczorem leżą razem na wersalce. - Gówniarz nie może nam wchodzić na głowę. Albo: - Ucisz go, *****, bo was wyrzucę. - Zamknij się! - krzyczy wówczas kobieta na dziecko. - Cicho! - mówię!
Niedługo na policji kobieta zezna: - Nie rzucaliśmy dzieckiem o ściany, nie dusiliśmy poduszką. Ot, czasami dostał łapką na muchy. Po rączkach, po pupie, w twarz. Za upartość. Za złośliwość. Za to, że miny robił. Oczami przewracał, zupełnie jak jego ojciec, który się go wyparł. No i wył. Nie patrzył, że człowiek zmęczony jest.
- Ale on miał dopiero 11 miesięcy, może wystarczyło przytulić? - zapyta ją niebawem dziennikarka.
- Toż się go przytulało - odpowie kobieta. - Ćwiczyliśmy, bawiliśmy się. Kochało się go przecież. Konkubent na niego pieniądze dawał. W miłości był lepszy ode mnie. Ja swojemu Dawidkowi nic nie dałam.
Dawid M. zmarł 25 października 2004 roku w Lublińcu. Konkubent Grażyny M. uderzył go ręką w tył głowy i klatkę piersiową. Obrażenia: połamane żebra, pęknięta podstawa czaszki, krwiaki wewnętrzne. Po pobiciu matka nie udzieliła mu pomocy. Wstydziła się wezwać pogotowie.
Kijem od szczotki. Bo nie rozumie, jak się do niego mówi
"Kolejne dziecko pobite na śmierć" - podały tego dnia telewizyjne dzienniki.
Cały kraj zobaczył zwykły blokowy pokój z odpadającymi płytkami PCW. Puste łóżeczko pod oknem, pusty wózek pod drzwiami. Pokazano Grażynę M., która samotnie stoi nad małym grobem. Sąsiadów, którzy tłumaczyli się, że nie słyszeli płaczu Dawida. Mówili: - Bestie. Nawet psy wiedzą, że szczeniaków się nie gryzie.
Od tego czsu podobnych komunikatów w polskich mediach było jeszcze kilkanaście.
Rzeszów - 10-miesięczny Adam pobity przez ojca moczonym pasem
Szczecin - 4-miesięczny Aleks zgwałcony i pobity przez ojca deską do mięsa.
Łódź - 3,5-miesięczny Patryk przypalany papierosami przez matkę, bity po głowie przez ojca (nie będzie widział ani słyszał).
Tychowo k. Koszalina - 14-miesięczny Kuba z obrażeniami głowy od pięści ojca (przeżył trepanację czaszki, grozi mu życie na wózku).
Legnica - 15-miesięczny Kacper trafił do szpitala z siniakami na całym ciele, złamaną kością potyliczną, bo "nie rozumiał, jak się do niego mówi".
Angelika z Bielska-Białej,
Klaudia z Poznania,
Agata z Sosnowca... "
i setki setki innych Maluszkow.... A kazdy przypadek zaczynal sie od zwyklego klapsa w tylek:-(
Taki tekst sklaniajacy do przemyslen

Wlasnie przygotowuje sie na zajecia z patologii rodziny i mam do przedstawienia opisy przypadkow przemocy wobec dzieci. Dziewczyny az wlos sie jesy na glowie co ludzie potrafia zrobic


Dziewczyny! Błagam zastanowcie sie 10000.. razy zanim podniesiecie reke na swoje dzieciatko, nawet "tylko" klaps jest objawem naszej bezsilnosci a nie nieposluszenstwa dziecka

"Pan Bóg, dyktując Mojżeszowi dekalog, pamiętał tylko o szacunku do rodziców. O szacunku dla dzieci zapomniał. "
"Łapką na muchy. Za to, że miny robił... i wył
To zwykły pokój. Blokowy. Ze starymi tapetami i odpadającymi płytkami PCW na podłodze. Mówią, że płytki są rakotwórcze. Szkodzą. Szczególnie małym dzieciom. Ale co takim małym nie szkodzi? Zimne powietrze, mokre majtki, papierosy, truskawki... Żyć by nie szło, gdyby się człowiek oglądał na wszystko.
Tak sądzi kobieta, która krząta się po pokoju. Drobna sylwetka, dziecięca twarz, dżinsy i adidasy. Właśnie przypaliła cebulę do rosołu. Rosół bez spieczonej cebuli smakuje jak sraczka, mawiał jej ojciec.
- Zapamiętałam - zwierzy się niebawem dziennikarce. - Zawsze byłam posłuszna.
W pokoju jest duszno od dymu.
W pokoju jest głośno.
Nie może być ciszej. Raz w tygodniu musi być tak, jak chce mężczyzna. Zwalisty, łysiejący, w brunatnym swetrze z bazaru. Właśnie położył się na rozłożonej wersalce przed telewizorem. Ogląda siłaczy, którzy na ekranie ciągną lokomotywy i rzucają oponami tirów.
Dla kobiety mężczyzna jest ważny. Przygarnął ją w siódmym miesiącu ciąży, gdy nie miała gdzie mieszkać. Od roku ją utrzymuje. Kobieta co wieczór całuje go za to po rękach. Gotuje, sprząta, pierze. Jest wdzięczna.
Kobieta nazywa się Grażyna M. Ma 26 lat, jest bezrobotną kucharką.
Mężczyzna nazywa się Andrzej K. Ma 45 lat. Na miejscowym bazarze "robi w elektryce". Trochę kupuje, trochę sprzedaje, czasem bierze w komis. Komórki, radia samochodowe, mikrofalówki, DVD.
Pokój jest w bloku przy ulicy Grunwaldzkiej w Lublińcu koło Częstochowy.
W pokoju leży dziecko. Chłopczyk. Ma 11 miesięcy. Wierci się, gdy dym drażni mu oczy, kwęka, gdy mężczyzna pokrzykuje do siłaczy na ekranie.
Nie jest ani wdzięczny, ani posłuszny. Zużywa za dużo pieluch, zjada za dużo mleka. Nie chce podnosić główki do góry. Jeszcze niedawno tak ładnie się rozwijał - próbował siadać, szczerzył bezzębne dziąsła do grzechotek. - Ale smerfik - chwaliły sąsiadki zaglądające do wózka. Teraz nie chce. Płacze: o piątej rano, o piątej po południu, przy przewijaniu i w trakcie kąpieli, przed i po jedzeniu, kiedy leży sam i gdy ktoś się do niego zbliża. Nie-ustannie. - Nie idź do niego - mówi mężczyzna, kiedy wieczorem leżą razem na wersalce. - Gówniarz nie może nam wchodzić na głowę. Albo: - Ucisz go, *****, bo was wyrzucę. - Zamknij się! - krzyczy wówczas kobieta na dziecko. - Cicho! - mówię!
Niedługo na policji kobieta zezna: - Nie rzucaliśmy dzieckiem o ściany, nie dusiliśmy poduszką. Ot, czasami dostał łapką na muchy. Po rączkach, po pupie, w twarz. Za upartość. Za złośliwość. Za to, że miny robił. Oczami przewracał, zupełnie jak jego ojciec, który się go wyparł. No i wył. Nie patrzył, że człowiek zmęczony jest.
- Ale on miał dopiero 11 miesięcy, może wystarczyło przytulić? - zapyta ją niebawem dziennikarka.
- Toż się go przytulało - odpowie kobieta. - Ćwiczyliśmy, bawiliśmy się. Kochało się go przecież. Konkubent na niego pieniądze dawał. W miłości był lepszy ode mnie. Ja swojemu Dawidkowi nic nie dałam.
Dawid M. zmarł 25 października 2004 roku w Lublińcu. Konkubent Grażyny M. uderzył go ręką w tył głowy i klatkę piersiową. Obrażenia: połamane żebra, pęknięta podstawa czaszki, krwiaki wewnętrzne. Po pobiciu matka nie udzieliła mu pomocy. Wstydziła się wezwać pogotowie.
Kijem od szczotki. Bo nie rozumie, jak się do niego mówi
"Kolejne dziecko pobite na śmierć" - podały tego dnia telewizyjne dzienniki.
Cały kraj zobaczył zwykły blokowy pokój z odpadającymi płytkami PCW. Puste łóżeczko pod oknem, pusty wózek pod drzwiami. Pokazano Grażynę M., która samotnie stoi nad małym grobem. Sąsiadów, którzy tłumaczyli się, że nie słyszeli płaczu Dawida. Mówili: - Bestie. Nawet psy wiedzą, że szczeniaków się nie gryzie.
Od tego czsu podobnych komunikatów w polskich mediach było jeszcze kilkanaście.
Rzeszów - 10-miesięczny Adam pobity przez ojca moczonym pasem
Szczecin - 4-miesięczny Aleks zgwałcony i pobity przez ojca deską do mięsa.
Łódź - 3,5-miesięczny Patryk przypalany papierosami przez matkę, bity po głowie przez ojca (nie będzie widział ani słyszał).
Tychowo k. Koszalina - 14-miesięczny Kuba z obrażeniami głowy od pięści ojca (przeżył trepanację czaszki, grozi mu życie na wózku).
Legnica - 15-miesięczny Kacper trafił do szpitala z siniakami na całym ciele, złamaną kością potyliczną, bo "nie rozumiał, jak się do niego mówi".
Angelika z Bielska-Białej,
Klaudia z Poznania,
Agata z Sosnowca... "
i setki setki innych Maluszkow.... A kazdy przypadek zaczynal sie od zwyklego klapsa w tylek:-(
Taki tekst sklaniajacy do przemyslen
