Calogera - picie, picie i picie - wiem że trudno jest namówić, moj Stasiu tez czasem nie chce pić - chodzimy wtedy za Nim do znudzenia i co 5 minut mówimy, że ma wypić np. 2 łyczki. Jak nie chce to przez rurkę, jak nie herbatka to mleko, jak nie z kubka to z butelki. Jak nie chce jak duzy chłopiec to może być dzidziusiem i mamusia go nakarmi - no różne sposoby skutkują :-) Warto próbować :-) Byłam kiedyś, kilka lat temu na rewelacyjnym wykładzie profesora nefrologii, który zaczął wykład od stwierdzenia, że gdyby wszyscy dorośli dziennie wypijali 2 litry (dzieci oczywiście mniej ;-)) płynów to 80% nefrologów straciłoby pracę ;-) No i uszy do góry! Musi być dobrze! Picie można "przemycać" w płatkach z mlekiem itp. - często u małych dzieci skutkuje metoda własnie kilku łyków - bo namówić do wypicia np. całej szklanki rzeczywiście może byc ciężko. Trzymam kciuki!
reklama
Bunny mówiłaś, właśnie to jest zadziwiające że ja Ci przewidziałam chłopca a Ty mnie dziewczynkę. Z tym ze Twój Dominik jest pewniakiem a moja Marcelinka może jeszcze wróci na tory Fabiankowe i bądź tu mądrym ;-)
Qcz brak dydusia i jajeczek pokazany był na zwykłym, w momencie gdy oglądaliśmy na 3D tak łobuziak zacisnął/zacisnęła nóżki że ani w prawo ani w lewo, nigdzie nie można było podejrzeć. Gdy przełączyliśmy na zwykłe nagle przez chwilkę się rozłożyła dziecina, ale myślę sobie że może gdzieś sprzęt nie został należycie odsłonięty.
Tak czy inaczej cieszę się ze zdrów moje dziecię a tajemnicę znikających jajeczek prędzej czy później rozwiążemy. W najgorszym wypadku zajmie nam to 5 m-cy
Tak z innej beczki, nie miałam uprzedzenia do "rumunów" ale po dzisiejszej akcji w parku nie mam do nich szacunku. Wyobraźcie sobie że siedzi sibie para, babsztyl na oko 37 lat, z oczu jej os początku źle patrzyło, z ryja za przeproszeniem od razu było można wyczytać że wrogo do świata nastawiona. Mężczyzna spokojny na oko 25 lat. Dziecko mówiło do baby mama do faceta tata, dzieciak w wieku mniej więcej mojego Amadeuszka. Co za niewychowany bachor, biegał po przeszkodach i tunelach na placu zabaw nie patrząc na nikogo, upodobał sobie moich chłopców i ilekroć do nich podchodził za każdym razem popychał, początkowo chłopcy ignorowali dzieciaka ale w momencie gdy zaczął ich drapać i krzyczeć zabiję cię nie wytrzymałam, oni oddali a co będą stać i przyjmować ciosy, a ja nie wytrzymałam wgramoliłam się z brzuchem na przeszkodę i rozgoniłam. Swoim powiedziałam że mają od razu mówić gdy ktoś ich uderzy a dzieciorowi że jeżeli chce mu się bić z innymi niech się skupi na kolegach z podwórka. Oczywiście moje słowa nic nie dały po chwili znów popychał chłopców ponownie zwróciłam uwagę i wiecie co? babsztyl nagle zaszedł mnie od tyłu musiała dupę w końcu z ławki ruszyć i zaczęła na mnie pyszczyć, ale wiecie tak bez kultury waliła na ty, dzieci nazwała bachorami których nie pilnuję no do cholery kto kogo nie pilnuje, zaczyna że mam zamknąć ryja - dosłownie. Ale się wściekłam, ale wpieniłam kulturalnie dobierając słowa wydarłam się na małpę że gdy 4 latek krzyczy do innych dzieci zabiję cię musi być coś z nim nie tak a jak widać jaka matka taki syn, rzuciłam wiązankę o braku kultury, oczywiście w tym samym momencie bachor znów zaatakował a matka nic wzięłam "zrzuciłam" go z belki z przeszkodami chwyciłam telefon w dłoń i udając że dzwonię na policję obserwowałam gnidę. Powiedziałam coś o agresywnej rumunce, o krzykach o agresywnym dziecku na które matka nie reaguje i wiecie co? wzięła nogi za pas. Jedyny wniosek jaki się nasuwa lump zawsze zostanie lumpem. Jeżeli kiedykolwiek spotkam spokojnego przedstawiciela tej rasy może zmienię zdanie ale póki co spluwam na śmieci.
Qcz brak dydusia i jajeczek pokazany był na zwykłym, w momencie gdy oglądaliśmy na 3D tak łobuziak zacisnął/zacisnęła nóżki że ani w prawo ani w lewo, nigdzie nie można było podejrzeć. Gdy przełączyliśmy na zwykłe nagle przez chwilkę się rozłożyła dziecina, ale myślę sobie że może gdzieś sprzęt nie został należycie odsłonięty.
Tak czy inaczej cieszę się ze zdrów moje dziecię a tajemnicę znikających jajeczek prędzej czy później rozwiążemy. W najgorszym wypadku zajmie nam to 5 m-cy
Tak z innej beczki, nie miałam uprzedzenia do "rumunów" ale po dzisiejszej akcji w parku nie mam do nich szacunku. Wyobraźcie sobie że siedzi sibie para, babsztyl na oko 37 lat, z oczu jej os początku źle patrzyło, z ryja za przeproszeniem od razu było można wyczytać że wrogo do świata nastawiona. Mężczyzna spokojny na oko 25 lat. Dziecko mówiło do baby mama do faceta tata, dzieciak w wieku mniej więcej mojego Amadeuszka. Co za niewychowany bachor, biegał po przeszkodach i tunelach na placu zabaw nie patrząc na nikogo, upodobał sobie moich chłopców i ilekroć do nich podchodził za każdym razem popychał, początkowo chłopcy ignorowali dzieciaka ale w momencie gdy zaczął ich drapać i krzyczeć zabiję cię nie wytrzymałam, oni oddali a co będą stać i przyjmować ciosy, a ja nie wytrzymałam wgramoliłam się z brzuchem na przeszkodę i rozgoniłam. Swoim powiedziałam że mają od razu mówić gdy ktoś ich uderzy a dzieciorowi że jeżeli chce mu się bić z innymi niech się skupi na kolegach z podwórka. Oczywiście moje słowa nic nie dały po chwili znów popychał chłopców ponownie zwróciłam uwagę i wiecie co? babsztyl nagle zaszedł mnie od tyłu musiała dupę w końcu z ławki ruszyć i zaczęła na mnie pyszczyć, ale wiecie tak bez kultury waliła na ty, dzieci nazwała bachorami których nie pilnuję no do cholery kto kogo nie pilnuje, zaczyna że mam zamknąć ryja - dosłownie. Ale się wściekłam, ale wpieniłam kulturalnie dobierając słowa wydarłam się na małpę że gdy 4 latek krzyczy do innych dzieci zabiję cię musi być coś z nim nie tak a jak widać jaka matka taki syn, rzuciłam wiązankę o braku kultury, oczywiście w tym samym momencie bachor znów zaatakował a matka nic wzięłam "zrzuciłam" go z belki z przeszkodami chwyciłam telefon w dłoń i udając że dzwonię na policję obserwowałam gnidę. Powiedziałam coś o agresywnej rumunce, o krzykach o agresywnym dziecku na które matka nie reaguje i wiecie co? wzięła nogi za pas. Jedyny wniosek jaki się nasuwa lump zawsze zostanie lumpem. Jeżeli kiedykolwiek spotkam spokojnego przedstawiciela tej rasy może zmienię zdanie ale póki co spluwam na śmieci.
Mi raz zdarzyło się "wyrwać" z ręki krzesło dziecku. Taki około 3 latek latał po sali zabaw w knajpie i dokuczał innym dzieciom, uderzał, wurywał zabawki, a jego rodzice siedzieli przy stole i w ogóle nie zwracali na niego uwagi. Staszko miał może z 8 miesięcy (raczkował) i ten chłopiec podbiegł i wyszarpał krzesełko o które Staś się opierał, tak że mój M w ostatniej chwili złapał go żeby sie nie wywrócił, bo bez podparcia jeszcze stac nie umiał. Ja chłopczyka zatrzymałam (nie pozwoliłam polecieć dalej) i zabrałam to krzesełko z jego rąk - takie plastikowe z IKEA. Oburzona matka przyleciała i zaczęła cos pyskować jak śmiem zabierać rzeczy jej dziecku, że co innego jak dziecko bierze dziecku. Powiedziałam że świetnie że jednak obserwuje synka bo miałam watpliwości czy to robi, a od tej chwili niech robi to dokładniej bo ja skończyłam jeść, a byłam wychowywana jak jej syn bezstresowo i mam ochotę się z nim pobawić. Jej mina bezcenna - zmyli się z restauracji w tempie ekspresowym Swoja droga nie wiem co wtedy we mnie wstapiło, zazwyczaj w tego typu sytuacjach wstepuje we mnie zimna furia, wrzeszczę, krew mnie zalewa, a wtedy podobno byłam taka (jak twierdzi mój M), że aż On się mnie przestraszył ;-)
anastazja1m
W oczekiwaniu na cud
Ale napisałyście - cały poranek czytam
no daj spokój, nie posprzatałam tak jak chciałam, bo musiałam do biura jechać drugi raz i tylko zdąrzyłam odkurzyć i pranie rozwiesić:-)
syneczki - tak czy tak ,cieszę się że dzidziuś zdrowy
co do zachowań niektórych mamusiek to mnie też nieraz krew zalewała , bezstresowe wychowanie - czasami to aż strach dalej żyć jak wszystkie dzieci będą takie jak niektóre osobniki po takim wychowaniu
Ja mam humor raz pod górkę raz z górki, dzisiaj jakoś nie ma we mnie nadziei , a wczoraj na 10 osób by starczyło :-)o 14.45. Daj mi nr tel na priv, to napiszę zaraz po wyjściu:-)
Anastazja watek styczeń 2013 już jest, kto wie, może się tam obie już niedługo "zapiszemy"?:-)
Syneczki ale jajka z tymi jajkaminajważniejsze, ze Dzidzia rozwija się prawidłowo
Dana, no no ;-);-) &&&&
Anastazja, sprzątasz jeszcze??
Calogera, jak mozesz myśleć, ze stracisz Michałka?? Myśl pozytywnie, plisssssss
Trina, jak dzieciaczki??
Phoenix, ja też zauroczona moimi synkami
padam po dzisiejszym dniu moje dziecko ma motorek w doopci i ani na chwilę nie usiedzi w miejscu
no daj spokój, nie posprzatałam tak jak chciałam, bo musiałam do biura jechać drugi raz i tylko zdąrzyłam odkurzyć i pranie rozwiesić:-)
syneczki - tak czy tak ,cieszę się że dzidziuś zdrowy
co do zachowań niektórych mamusiek to mnie też nieraz krew zalewała , bezstresowe wychowanie - czasami to aż strach dalej żyć jak wszystkie dzieci będą takie jak niektóre osobniki po takim wychowaniu
martolinka
Mama i nie tylko :-)
itajcie,
wpadam na chwilkę
do mnie to niepodobne , ale uwierzcie ,że muszę sobie zorganizować mój poukładany plan dnia na nowo
ale już nad tym pracuję /pracujemy
Zadnych porodów wiecej , cesarki juz na pewno. SN to jazda z bólem na maksa , ale jakoś potem łatwiej. Latam jak fryga i gdyby nie szwy i zawroty głowy zapomniałabym co sie działo..
Antek nie zauważył mnie jak wrócił , do Ali jest milutki. To tak ogólnie . Napisze potem wiecej
wpadam na chwilkę
Zadnych porodów wiecej , cesarki juz na pewno. SN to jazda z bólem na maksa , ale jakoś potem łatwiej. Latam jak fryga i gdyby nie szwy i zawroty głowy zapomniałabym co sie działo..
Antek nie zauważył mnie jak wrócił , do Ali jest milutki. To tak ogólnie . Napisze potem wiecej
Martolinka jeszcze raz gratulacje :-) dasz radę. Wszystkie laski mówią "nigdy więcej" a potem nagle się okazuje, że w sumie to by mogły jeszcze raz ;-)
M nie dostanie urlopu :-(((((( Jest mi z tym potwornie źle. Nie wyobrażam sobie jak to ma być? Urodzę a on następnego dnia pójdzie normalnie do roboty? Myślałam, że spędzimy chociaż tydzień razem, nauczymy się małego, no i przede wszystkim damy emocjom upust razem. A tu okazuje się, że urodzę, wrócę do domu i znów będę sama, jak teraz. Bo nie mamy tu ani znajomych, rodzice jego niby są i to wszystko. A nie będę jego mamy prosić, żeby siedziała ze mną non stop. Ona ma swoje życie.
Smutno mi.
M nie dostanie urlopu :-(((((( Jest mi z tym potwornie źle. Nie wyobrażam sobie jak to ma być? Urodzę a on następnego dnia pójdzie normalnie do roboty? Myślałam, że spędzimy chociaż tydzień razem, nauczymy się małego, no i przede wszystkim damy emocjom upust razem. A tu okazuje się, że urodzę, wrócę do domu i znów będę sama, jak teraz. Bo nie mamy tu ani znajomych, rodzice jego niby są i to wszystko. A nie będę jego mamy prosić, żeby siedziała ze mną non stop. Ona ma swoje życie.
Smutno mi.
martolinka
Mama i nie tylko :-)
Mój poród
W czwartek 26.04.miałam się stawić w szpitalu jako "przeterminowana" i czekać co postanowią zrobić lekarze;-)
Los chciał jednak inaczej i 25.04. , gdy leżałam w łóżku poczułam , że coś ze mnie wypływa. Faktycznie zrobiło się mokro . Byłam pewna , że to nie mocz , bo korzystałam z toalety dosłownie 5 min. wcześniej. Wstałam i znowu ze mnie poleciało- kolor zielonkawy. Wystraszyłam się i postanowiliśmy pojechać na IP.Antka M odwiózł do przedszkola i ruszyliśmy. Tam z lekka potratowano mnie jako panikare , bo nie dość , że skurczy zero to jeszcze wkładka czysta. Postanowili jednak nie czekać. Standardowa procedura , papiery itp. Zdecydowano się indukować poród. M miał poczekać na korytarzu aż OXY zacznie działać. Jej podawanie rozpoczęli około 11. Wysłałam M żeby odebrał małego i zawiózł do babci i przynajmniej miałam spokojną głowę , ze biedak będzie w przedszkolu do nocy. Mijały kolejne minuty i w zasadzie OXY nie dawało żadnych rezultatów. Leżałam w zasadzie cały czas pod KTG , bo bali sie , że znowu dziecku tętno spadnie tętno i znowu jak z Antkiem będzie CC. Całe szczęście wszystko było ok... Znowu kolejne minuty. Po zbadaniu okazało się , że rozwarcie było na 2 palce. Postanowili przebić pęcherz i wtedy poleciało. Co prawda wody były czyste więc zupełnie nie wiem co sączyło się rano ze mnie. Lekarz zasugerował , ze to może czop taki dziwny... W kazdym razie wtedy się zaczeło;-);-)
Poszłam pod prysznic i zaczęły się regularne skurcze co 7-6-5 minut.. M dotarł w międzyczasie. Jego mina , gdy zobaczył mnie kurczowo trzymajacej się prysznica i wydającej dziwne dzwieki bezcenna;-)Znowu podłączyli mnie pod ktg i tak leżałam 20 minut błagając żeby mnie już odłączyli , bo ból był okropny. Rozwarcie ruszyło na 3,5 palca. Pomyślałam , ze jeszcze długa droga przed nami . Nie wiem czemu ubzdurałam sobie , że rozwarcie ma być na 10 palców;-) nie pomyslałam nawet o znieczuleniu , bo bałam się , że zanim dojdziemy do 10 palców przestanie działać.Mogłam wreszcie poskakać na piłce. M próbował razem ze mną , dotykał , masował , ale wkurzało mnie to okropnie. Kazałam mu usiąść i się nie odzywać;-)Nagle poczułam , że chce mi się kupkę;-)Pamiętałam z SN , że to znak skurczy partych , ale przecież niedawno było 3,5 palca a gdzie tu do 10 palców Zupełnie niezależnie od siebie zaczęłam wyć w dziwny nieokreślony sposób. Przyszła lekarka , położne i koło 10 studentów , którzy notabene w międzyczasie przychodzili mnie badać , pogadać itp.;-)
Położna przypomniała mi jak trzeba przeć , bo na początku wyłam zamiast skupić się na parciu.Tu już M dzielnie trzymał moją głowę, wspierał . I tak po około 4 partych urodziła się ALA 58 cm , 3950 g , 10 pkt APGAR;-) Dumny tata przeciął pępowinę.
Nie zauważyłam nawet kiedy mnie nacinali łyżeczkowanie natomiast czułam doskonale... Straciłam dużo krwi co odczuwam do tej pory , ale po lekach jest lepiej
W czwartek 26.04.miałam się stawić w szpitalu jako "przeterminowana" i czekać co postanowią zrobić lekarze;-)
Los chciał jednak inaczej i 25.04. , gdy leżałam w łóżku poczułam , że coś ze mnie wypływa. Faktycznie zrobiło się mokro . Byłam pewna , że to nie mocz , bo korzystałam z toalety dosłownie 5 min. wcześniej. Wstałam i znowu ze mnie poleciało- kolor zielonkawy. Wystraszyłam się i postanowiliśmy pojechać na IP.Antka M odwiózł do przedszkola i ruszyliśmy. Tam z lekka potratowano mnie jako panikare , bo nie dość , że skurczy zero to jeszcze wkładka czysta. Postanowili jednak nie czekać. Standardowa procedura , papiery itp. Zdecydowano się indukować poród. M miał poczekać na korytarzu aż OXY zacznie działać. Jej podawanie rozpoczęli około 11. Wysłałam M żeby odebrał małego i zawiózł do babci i przynajmniej miałam spokojną głowę , ze biedak będzie w przedszkolu do nocy. Mijały kolejne minuty i w zasadzie OXY nie dawało żadnych rezultatów. Leżałam w zasadzie cały czas pod KTG , bo bali sie , że znowu dziecku tętno spadnie tętno i znowu jak z Antkiem będzie CC. Całe szczęście wszystko było ok... Znowu kolejne minuty. Po zbadaniu okazało się , że rozwarcie było na 2 palce. Postanowili przebić pęcherz i wtedy poleciało. Co prawda wody były czyste więc zupełnie nie wiem co sączyło się rano ze mnie. Lekarz zasugerował , ze to może czop taki dziwny... W kazdym razie wtedy się zaczeło;-);-)
Poszłam pod prysznic i zaczęły się regularne skurcze co 7-6-5 minut.. M dotarł w międzyczasie. Jego mina , gdy zobaczył mnie kurczowo trzymajacej się prysznica i wydającej dziwne dzwieki bezcenna;-)Znowu podłączyli mnie pod ktg i tak leżałam 20 minut błagając żeby mnie już odłączyli , bo ból był okropny. Rozwarcie ruszyło na 3,5 palca. Pomyślałam , ze jeszcze długa droga przed nami . Nie wiem czemu ubzdurałam sobie , że rozwarcie ma być na 10 palców;-) nie pomyslałam nawet o znieczuleniu , bo bałam się , że zanim dojdziemy do 10 palców przestanie działać.Mogłam wreszcie poskakać na piłce. M próbował razem ze mną , dotykał , masował , ale wkurzało mnie to okropnie. Kazałam mu usiąść i się nie odzywać;-)Nagle poczułam , że chce mi się kupkę;-)Pamiętałam z SN , że to znak skurczy partych , ale przecież niedawno było 3,5 palca a gdzie tu do 10 palców Zupełnie niezależnie od siebie zaczęłam wyć w dziwny nieokreślony sposób. Przyszła lekarka , położne i koło 10 studentów , którzy notabene w międzyczasie przychodzili mnie badać , pogadać itp.;-)
Położna przypomniała mi jak trzeba przeć , bo na początku wyłam zamiast skupić się na parciu.Tu już M dzielnie trzymał moją głowę, wspierał . I tak po około 4 partych urodziła się ALA 58 cm , 3950 g , 10 pkt APGAR;-) Dumny tata przeciął pępowinę.
Nie zauważyłam nawet kiedy mnie nacinali łyżeczkowanie natomiast czułam doskonale... Straciłam dużo krwi co odczuwam do tej pory , ale po lekach jest lepiej
wika8
Mamusia Igusia i Wojtusia
- Dołączył(a)
- 20 Sierpień 2009
- Postów
- 5 469
hej
MArtolinka, opowiadaj jak Antek reaguje na Alę ?? Właśnie ja też się obawiam tego,ze mój plan dnia diabli strzeli, no ale cóż trzeba będzie sobie stworzyć nowy haha z tymi 10 palcami to ja też tak myślałam, w sumie też nie wiem czemu Ja się czujesz??? Mała daje trochę odsapnąć??? Fajnie masz, ze Antek chodzi do przedszkola i Ala jaka duża ubranka na 56 pewnie za małe???
Calogera, przykro mi z powodu @@@@ :-(
Qcz, ojjjjj szkoda, ze M. nie będzie z Wami w pierwszych dniach:--( a może jeszcze uda się coś załatwić???
nas, tzn. mnie i Igusia w sobote dopadła jakaś wirusówka.... na przemian wymiotowaliśmy wczoraj już lepiej, a dzisiaj to już spoko, mały brysi wiec jest w porządku dzisaij chcialam mu kupić sandałki, bo taki gorąc i w całym mieście nie ma czekają na dostawę... będą w środę
u mnie planów na majówkę brak moze coś sie wykombinuje w między czasie;-)
MArtolinka, opowiadaj jak Antek reaguje na Alę ?? Właśnie ja też się obawiam tego,ze mój plan dnia diabli strzeli, no ale cóż trzeba będzie sobie stworzyć nowy haha z tymi 10 palcami to ja też tak myślałam, w sumie też nie wiem czemu Ja się czujesz??? Mała daje trochę odsapnąć??? Fajnie masz, ze Antek chodzi do przedszkola i Ala jaka duża ubranka na 56 pewnie za małe???
Calogera, przykro mi z powodu @@@@ :-(
Qcz, ojjjjj szkoda, ze M. nie będzie z Wami w pierwszych dniach:--( a może jeszcze uda się coś załatwić???
nas, tzn. mnie i Igusia w sobote dopadła jakaś wirusówka.... na przemian wymiotowaliśmy wczoraj już lepiej, a dzisiaj to już spoko, mały brysi wiec jest w porządku dzisaij chcialam mu kupić sandałki, bo taki gorąc i w całym mieście nie ma czekają na dostawę... będą w środę
u mnie planów na majówkę brak moze coś sie wykombinuje w między czasie;-)
Calogera, w UK jest tak, że przysługuje Ci prawnie urlop tacierzyński, ale musisz być z tym samym pracodawcą conajmniej 26 tygodni. Jest jeszcze innego rodzaju urlop tacierzyński, ale on należy do decyzji pracodawcy. Natomiast prawo prawem - Iain teraz nie ma żadnych praw, bo miał zakończyć teraz okres próbny i dostać pełen kontrakt. Gdyby taki kontrakt miał, miałby prawo do urlopu i podwyżki. Niestety, i uważam że zostało to zrobione specjalnie, podczas rozmowy podsumowującej okres próbny w zeszły czwartek, Iain został wielce pochwalony za spełnianie obowiązków, ale babka powiedziała mu, że postanowili mu bezterminowo przedłużyć okres próbny, gdyż "nie wyraża wystarczająco otwarcie swojego entuzjazmu w pracy". Uważam, że jest to bzdura i na pewno nie powód do przedłużania okresu próbnego. Wycyckali go finansowo i z urlopu również, mimo tego, że wiedzą już od dawna, że jestem w ciąży i kiedy mam rodzić. Kiedy dostawał pracę, był jeszczze zapewniany, że taki urlop mu będzie przysługiwał, bo wtedy już będzie miał pełną umowę. Jakiś czas temu rozmawiałam z dziewczyną, która tam pracuje. Wtedy miałam już lekkie obawy, co do tego miejsca, bo opowiadała mi, że tam się dzieją jakieś finansowe przeławy.
Jeśli chodzi o przyjazd kogokolwiek, to już to przerobiłam i nic tylko skończyło się na przykrości. Mojej mamie już od dawna mówiłam, że jest mi ciężko i zostałam kompletnie zignorowana, dopóki moja ciocia się nie zmobilizowała. Natomiast teraz rzeczywiście ma znów problemy z nerkami i nie może jechać. Mój brat miał przyjechać, ale nie może się dogadać w tej sprawie ze swoją dziewczyną, która naciska, że na 20.05 musi być z powrotem na jej urodziny. Więc trochę się to mija z celem. Wczoraj dzwonił do mnie przyjaciel, który mieszka 3,5h samochodem stąd i zaoferował się. Natomiast to też wszystko zależy od jego pracy i możliwości urlopu.
Płakać mi się chce jak o tym wszystkim myślę i jakakolwiek ekscytacja została totalnie zabita przez szereg problemów, które się nawarstwiły. Bo ten urlop to tak na dobitkę. Zamiast myśleć pozytywnie i byle do porodu, najchętniej odwlekłabym go teraz o kilka miesięcy. Walczę z samotnością od dawna, w ciąży było mi z tym gorzej, a teraz boję się, że jak zostanę sama w domu z nowym dzieckiem może nie być zbyt wesoło. Jeszcze M pracuje w tak popapranych godzinach, że nie ma go cały dzień do 21. Ja z kolei do domu, do PL nie pojadę z dzieckiem, żeby być z kimś, bo chcę, żeby on też mógł małego chociaż śpiącego widzieć. Po prostu nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Myślałam, że te pierwsze dni będą bezstredowe, będziemy tylko my we trójkę, razem. Tym bardziej mam nadzieję, że nie trafi mi się cesarka, bo nie wiem co wtedy zrobię.
Sory dziewczyny, że tak mega negatywnie. Sytuacja jest po prostu posrana...
Tak dla podniesienia ducha, pokażę wam co zrobiłam dla małego. Dla małego i dla mnie, bo to torba na wózek, na pieluchy i inne akcesoria:
Edit: już wiem, że mój brat nie przyjedzie. Jego dziewczyna się popłakała, że miałby wracać dzień po jej urodzinach i nie byłoby go w dniu jej urodzin. Także... super.
Jeśli chodzi o przyjazd kogokolwiek, to już to przerobiłam i nic tylko skończyło się na przykrości. Mojej mamie już od dawna mówiłam, że jest mi ciężko i zostałam kompletnie zignorowana, dopóki moja ciocia się nie zmobilizowała. Natomiast teraz rzeczywiście ma znów problemy z nerkami i nie może jechać. Mój brat miał przyjechać, ale nie może się dogadać w tej sprawie ze swoją dziewczyną, która naciska, że na 20.05 musi być z powrotem na jej urodziny. Więc trochę się to mija z celem. Wczoraj dzwonił do mnie przyjaciel, który mieszka 3,5h samochodem stąd i zaoferował się. Natomiast to też wszystko zależy od jego pracy i możliwości urlopu.
Płakać mi się chce jak o tym wszystkim myślę i jakakolwiek ekscytacja została totalnie zabita przez szereg problemów, które się nawarstwiły. Bo ten urlop to tak na dobitkę. Zamiast myśleć pozytywnie i byle do porodu, najchętniej odwlekłabym go teraz o kilka miesięcy. Walczę z samotnością od dawna, w ciąży było mi z tym gorzej, a teraz boję się, że jak zostanę sama w domu z nowym dzieckiem może nie być zbyt wesoło. Jeszcze M pracuje w tak popapranych godzinach, że nie ma go cały dzień do 21. Ja z kolei do domu, do PL nie pojadę z dzieckiem, żeby być z kimś, bo chcę, żeby on też mógł małego chociaż śpiącego widzieć. Po prostu nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Myślałam, że te pierwsze dni będą bezstredowe, będziemy tylko my we trójkę, razem. Tym bardziej mam nadzieję, że nie trafi mi się cesarka, bo nie wiem co wtedy zrobię.
Sory dziewczyny, że tak mega negatywnie. Sytuacja jest po prostu posrana...
Tak dla podniesienia ducha, pokażę wam co zrobiłam dla małego. Dla małego i dla mnie, bo to torba na wózek, na pieluchy i inne akcesoria:
Edit: już wiem, że mój brat nie przyjedzie. Jego dziewczyna się popłakała, że miałby wracać dzień po jej urodzinach i nie byłoby go w dniu jej urodzin. Także... super.
Ostatnia edycja:
reklama
anastazja1m
W oczekiwaniu na cud
czytam ale jakoś weny brak na pisanie
calogera - przykro mi z powodu @ , trzeba było karteczki bocianom dać z naszymi adresami - i swoim oczywiście też :-)
martolinka - szybko Ci poszło, ale jak piszesz że tak strasznie bolało - to ja się chyba boję porodu - choć jeszcze nawet w ciąże nie zaszłam
qcz- a nie masz kogoś znajomego? znajomą? może jakieś podobne forum do tego jest , ale mam mieszkających w Edynburgu? bo tam jesteś tak ? Kobieto - Ty masz TALENT , gdzie się nauczyłaś szyć? kojarzę że szyjesz na zamówienie - ile tak pi razy oko bierzesz za taki rzeczy? :-) Pamiętaj - może nie jesteśmy przy Tobie fizycznie - ale masz nas - jak będzie źle - pisz, jak będzie dobrze - też pisz
nie wiem czy słyszałyście o tragedii z Krakowa , w sobotę 31 l. kobieta skoczyła z 10 piętra z 3 miesięczną córeczką - [*[
[*]
calogera - przykro mi z powodu @ , trzeba było karteczki bocianom dać z naszymi adresami - i swoim oczywiście też :-)
martolinka - szybko Ci poszło, ale jak piszesz że tak strasznie bolało - to ja się chyba boję porodu - choć jeszcze nawet w ciąże nie zaszłam
qcz- a nie masz kogoś znajomego? znajomą? może jakieś podobne forum do tego jest , ale mam mieszkających w Edynburgu? bo tam jesteś tak ? Kobieto - Ty masz TALENT , gdzie się nauczyłaś szyć? kojarzę że szyjesz na zamówienie - ile tak pi razy oko bierzesz za taki rzeczy? :-) Pamiętaj - może nie jesteśmy przy Tobie fizycznie - ale masz nas - jak będzie źle - pisz, jak będzie dobrze - też pisz
nie wiem czy słyszałyście o tragedii z Krakowa , w sobotę 31 l. kobieta skoczyła z 10 piętra z 3 miesięczną córeczką - [*[
[*]
Podziel się: