reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mamusie w 2012

reklama
Wstępnie jesteśmy "umówieni":-D:-D z M., że jak Igorek skończy roczek to zaczynamy staranka. Igor urodził się w lutym, więc pewnie koło marca zaczniemy działać :-D
 
Bałam się bardzo... naczytałam się jeszcze w necie o różnych porodach!!!!!! komplikacjach!!!! A że jestem panikara to oczywiście ubzdurałam sobie, że swojego to raczej nie przeżyję i że oczywiście będzie bardzo ciężki... M. to już nie wiedział jak ze mną rozmawiać, żeby mnie przekonać, że będzie ok. Ostatni miesiąc wlókł mi się niesamowicie!!! Więc jak już się zaczął 38 tydz to dzień w dzień wyczekiwałam na objawy... a tu cichosza :-D Termin miałam na 13. II. (sobota). W piątek (12.II)sobie trochę posprzątałam, pochodziłąm po schodach (co by trochę przyspieszyć :-D), ale przez cały dzień nic nie zapowiadało nadchodzącego porodu.... koło 22.00 poszliśmy spać , ja o 23.30 poszłam do łazienki, a o 23.45 odeszły mi wody ....Więc migiem do szpitala. Zrobili mi badanie, ktg. Rozwarcie na 1 palec, skurczy zero.... Zawieźli mnie na sale i miałam czekać :dry: dopiero koło 6 rano pojawiły się skurcze, ale rozwarcie dopiero na 2 palce... od 6.00 do 11.00 leżałam na sali ogólnej, przychodziła położna i pytała o częstotliwość skurczy,moje samopoczucie, zabierała na badania. Skurcze stawały się coraz mocniejsze i częstsze a rozwarcie nie posuwało sie do przodu :wściekła/y: po 11.00 zabrali mnie na porodówkę i tam zaczął się hardcord:wściekła/y: Ból niesamowity :szok: skurcze co chwila a pełnego rozwarcia nie miałam. Trafiłam na świetną położną, która pomogła mi przejść przez poród i wykazała się ogromną cierpliwościa i wyrozumiałością, bo jak zaczęły się skurcze parte, ja nie mogłam przeć bo nie miałam jeszcze rozwarcia, a ona ze stoickim spokojem mówiła mi po kolei co mam robić. Jak już doszło do pełnego rozwarcia, to już poszło głaciutko..... chociaż pękłam i musieli mnie też naciąć....:no: Samo parcie i czucie jak Maluszek przeciska się przez kanał rodny- dla mnie nie do zapomnienia. Wspaniałe chwile :tak:O całym bólu zapomniałam w momencie kiedy dostałam Maleństwo na piersi. Uczucie niesamowite i nie do opisania. :-)
Tak więc "nie taki diabeł straszny jak go malują":-D
A twój porod? Ciężko było?
 
Mój poród wspominam ze strachem.
Ogólnie przerażają mnie szpitale i ten zapach...lecz musiałam to pokonać.
Ja termin miałam na 1go stycznia 2007.
Święta normalnie spędziliśmy u rodziców,pamiętam jak wszyscy życzyli mi aby mały urodził się po nowym roku...
Nie byłam świadoma tego jak to jest...więc tak na prawdę nie wiedziałam dokładnie czego się spodziewać.Oczywiście strasznie bałam się tego momentu...przyszedł sylwester,miło spędziliśmy go u moich rodziców.Około 4 nad ranem wróciliśmy do domu,M padł jak kawką a Ja pamiętam włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać TV,najadłam się wtedy mandarynek strasznie ale bardzo je uwielbiam więc sobie niczego nie żałowałam i około 5 poszłam spać.O 6.15 rano budzę się z lekkim bólem brzucha,ból bardzo podobny jak w momencie miesiączki i jakieś skurcze się pojawiły bardzo nie regularne co 5 co 20 co 7 min.leżałam tak do 8 patrząc na zegarek i liczyłam odległość między skurczami.Bałam się obudzić M bo wiedziałam że zrobi panikę lecz w końcu obudziłam go i powiedziałam co się dzieje.Obserwując siebie siedziałam w domu do 12.30 i pojechałam do szpitala bo nie czułam już ruchów dziecka,zlękłam się.Okazało się że zaczął się poród,skurcze co raz mocniejsze i silniejsze.Po 19 skurcze mocno się nasiliły,około 21 dzwoniłam po M aby przyjechał bo miałam już 7 cm rozwarcia.Położyłam się na porodówkę,przekuli mi wody płodowe na porodówce ponieważ wcześniej mi nie odeszły i 1go stycznia o 22.25 urodziłam synka.Ból okropny,bardzo się bałam,byłam przecinana i szyta.Po 23 byłam już na sami z synkiem.Po porodzie długo dochodziłam do siebie bo około miesiąc czasu krwawiłam i walczyłam ze skrzepami które mi wychodziły.Po miesiącu krwawienie ustąpiło,czułam się już lepiej.
Ogólnie bardzo boję się drugiego porodu ale tak jak piszesz dziecko wynagrodzi ten ból.Widok synka dał mi siłę lecz w psychice troszkę strachu zostało.
 
Ostatnia edycja:
Tak czytajac o Waszych porodach to dochodze do wniosku, że w tym temacie jestem laikiem ;-) Może juz nie pamietam tego bólu (oj tak, moment kiedy kłada maluszka na brzuchu wynagradza chyba wszystko!), ale wydaje mi się, że cały poród to był pikuś..
Byłam umówiona na wizytę kontrolną w piątek (połowa 40 tygodnia) - poszłam, było KTG, a w nim nic - ale lekarz powiedział, żeby czekać, bo może Synuś zdecyduje sie przyjść na świat w weekend, a jak nie to zaprasza w poniedziałek na kolejne KTG. No i nic. W poniedziałek dalej nic, ale lekarz stwierdził, ze Jego cierpliwość się kończy i jeśli Synek nie zdecyduje sie przyjść na świat do jutra (7 dzień 40 tygodnia) to mam się zgłosic do szpitala o 12 i wywołamy poród. O 11 następnego dnia mój Mąż zawiózł mnie do szpitala (musiał jeszcze na chwilę potem wrócic do domu), torbę zostawiłam w swoim pokoju, a sama poszłam na zakupy (sterta czekoladek dla Męża, zeby nie padł z głodu jak by sie poród przedłużał), podzwoniłam po rodzinie. O 12 wróciłam do szpitala, koło 12:30 miałam KTG, koło 13:40 badanie - no i nic, zero rozwarcia [potem dowiedziałam się, że na tym etapie położna zadzwoniła do mojego doktora, zeby spytać czy muszę dziś rodzić, bo ona tego nie widzi ;-)]. Kazano mi chodzic i chodzić, nawet dostałam burę, ze sie obijam :-D O 15 miałam kolejne KTG i badanie o 15:30 i miałam 1cm rozwarcia. Wtedy dostałam oksytocynę - no i Maż juz przyjechał, więc od tego czasu chodził ze mną :-) Zaczęły się delikatne skurcze, koło 17 już większe, ale rzadkie, dostałam też wtedy minimalna dawkę znieczulenia na próbę. Koło 17:30 odeszły wody (rozwarcie około 4cm) i od wtedy juz leżałam na łóżku, skurcze były, ale nadal nie odczuwałam ich jakoś bardzo. Jak tylko dochodziły do 8/10 w skali bólu to wołałam anestezjologa i dostawałam kolejną malutka dawke znieczulenia (bardzo fajny patent, bo ból był troszke mniejszy, a ja cały czs mogłam się bez problemu ruszać itp.). Potem akcja porodowa sie rozkręciła, skurcze były częstsze, przyuszły skurcze parte - około 10 (oj tak, one to jednak sa bolesne) takich skurczy i Staś był z nami :-D 2830g czystego szczęścia :-D I tak własnie w ostatnim dniu 40 tygodnia, o godzinie 19:25 urodziłam mojego Skarbika :-D W karcie mam napisane, ze pierwsza ze pierwsza faza porodu trwała 5 godzin a druga 15 minut :-)
 
Agnieszka- twarda jesteś, że wytrzymałaś aż do 12.30:tak: Ja dawno bym już spanikowała i podejrzewam, że zaraz po pierwszych skurczach pognałabym do szpitala :-D Ja drugiego porodu już się nie boję. Jestem jakoś tak pozytywnie nastawiona. :tak: No ale zobaczymy jak będzie, bo przecież każdy poród jest inny :-)
Phoenix- no, u Ciebie to rzeczywiście lajcik :-D Chociaż ja też dobrze wspominam swój poród.
Ja rodziłam bez znieczulenia:szok:, bo u nas w szpitalu na ginekologii nie mają anestezjologa, który mógły zrobić takie znieczulenie:wściekła/y:
U mnie czystego szczęscia było 3820g i 56 cm., a pierwsza faza porodu trwała od 11.30 do 13.30, a druga 10 min. ;-)
 
Dziewczyny ale wy dzielne jesteście. Mam nadzieje, że ja kiedyś też taka będę...

Pomocy. Co kupić na pępkowe,. Impreza w sobotę a ja dalej nie mam pomysłu (że nie wspomnę o braku realizacji...). Jak tak oglądam te rzeczy dla dzidziusiów to mi się jeszcze bardziej chce swojego. Normalnie szok. Będę wdzięczna za info.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Wika fajny jest ten odcisk :tak:
świetny pomysł a i prezenty super pewnie były:)

Ja bardzo chcę mieć drugie dzieciątko ale i nie ukrywam że bardzo się boję porodu lecz pocieszam się tym że następne dziecko będę rodzić w Anglii a tu służba zdrowia jest zupełnie inna jak dla mnie bardziej miła,rodzi się w osobnym pokoju i takie tam.więc trochę pozytywu też w sobie posiadam :-D
 
Do góry