Wróciłam, zjadłam, robię kawę.
Tak jak pisałam zabrałam synka (mądre posunięcie) najpierw gabinet zabiegowy i tysiące pytań synka. Karta ciąży uzupełniona o dzisiejsze dane więc schodzimy z piętra na parter do lekarza gdzie czeka nas wizyta. W między czasie synek przeskakiwał z pośladka na pośladek, robił zdjęcia oczekującym mamusią co dziwne robił tylko pacjentką z brzuszkami
Nooo nadeszła nasza kolej. Wchodzimy, zrobiliśmy ledwo 2 kroki a Pan doktor pękał z podziwu wyrzucając z siebie słowa "ależ podobny do Pani" tak wiem
wygląda identycznie tyle tylko że w wersji mini
A więc rozmawiamy rozmawiamy rozmawiamy a Oliwierek nagle "czy ja mogę już zobaczyć dzidziusia?" Pan doktor z uśmiechem "ależ oczywiście zapraszam księcia na krzesełko a mamusie na kozetkę". Maluszek tak się wiercił że serduszka nie dało rady spokojnie wysłuchać, sygnał się urywał a lekarz w szoku z powodu wykonywanych akrobacji. Nagle pada pytanie "od kiedy czuje pani ruchy że mi malec tak okopuje sprzęt że ręka mi się zsuwa?" no to odpowiadam że gdzieś od 14 tygodnia. W międzyczasie komentarze że wszystko dobrze, maluszek ziewał, ssał paluszek, fikał, brykał, no i nadszedł czas na potwierdzenie płci. Był chłopiec na początku, dwa tygodnie temu była dziewczynka więc dzisiejsze słowa miały być rozwiązaniem zagadki. No i szuka ogląda, przegląda, przybliża nagle słyszę - dziewczynka, z każdej strony dziewczynka!
A wiec moje drogie koleżanki córeczka