Muszę się z wami czymś podzielić, bo jestem, za przeproszeniem, wku***ona do granic możliwości. W Edynburgu od 2008 roku istniał przepis, że nie wolno dużych wózków wnosić do autobusu. Rzeczywiście, byłam świadkiem jak pani odmówiono wejścia do autobusu mimo, ze był prawie pusty. Ona biedna jechała na lotnisko z dzieckiem i nie miałaby jak inaczej się dostać na lotnisko na czas. Kierowca się w końcu zlitował, ale powiedział, że następnym razem nikt jej nie wpuści. Ale było rozwiązanie na ten problem - travel systems, czyli te systemy 3 w 1, z mniejszą składającą się ramą. Widziałam ludzi z maleńkimi dzieciaczkami właśnie z takimi wózkami. Zajmują one tyle samo miejsca, co niektóre spacerówki. Dlatego z mężem zdecydowaliśmy się zakupić wózek Quinny, który jest super kompaktowy.
Tymczasem wczoraj napisał do mnie kolega, który został ojcem 7 tygodni temu, że od tygodnia regularnie odmawiany jest mu wstęp do autobusu, niezależnie od tego czy przestrzeń na wózek jest wolna czy nie. Okazało się, że spółka Lothian Buses przekreśliła wszelkie wysiłki kampanii "Babies on Buses", i zmieniła przepis tak, że w tej chwili z malutkim dzieckiem w ogóle nie wejdzie się do autobusu. Spółka pozwala jedynie na podróżowanie z materiałową spacerówką, która składa sie w jedną małą całość. Także świeżo upieczone mamy zostały wykluczone z transportu miejskiego, uniemożliwiając im tym samym podróżowanie do oddalonych szpitali, klinik, przedszkoli itd.
Ten przepis wszedł w życie z powodu wprowadzenia "Aktu dyskryminacji osób niepełnosprawnych 2008". Miejsce na wózek zostało "wymienione" na miejsce dla osób niepełnosprawnych. Tymczasem rzecznik praw osób niepełnosprawnych wypowiedział się w tej sprawie, mówiąc, że nie mają nic przeciwko matkom z wózkami. Nie czuliby się dyskryminowani, ponieważ ilość małych dzieci jest przeważająca nad osobami na wózku. Mógłby się znaleźć kompromis w postaci przepisu, który zmuszałby matki do zwolnienia miejsca pod karą grzywny, w momencie gdy osoba niepełnosprawna chciałaby wejść do autobusu.
W 2010 firma zakupiła kilka nowych autobusów z większą ilością miejsca na wózek i rozpoczęła próby na jednej z linii. Próby były sukcesem i wkrótce wprowadzono drugą taką linię. Radość była bardzo krótka, bo w tym roku wydali 16.5 miliona funtów na nowe autobusy, zmieniając tymczasem przepis tak, że świeże mamy nie maja w tej chwili szans wejścia do autobusu. Czy miejsce na wózek jest wolne, nie ma znaczenia. Po prostu nie i koniec.
Jest okropnie wściekła. Przepis jest absurdalny, a spółka odrzuca jakiekolwiek próby negocjacji. Grrrrrrrr!!!