Hej, dziewczyny! no co wy takie wszystkie na nie ostatnio?! Ja jestem z natury pesymistką ale to co tu się wyprawia..... no no no!!!
Musimy się wspierać. Ja mam dziś 3 dc. Okres na całego ale już obliczam dzień owulacji i zwieram szyki! Musi się udać tym razem. Mam już za sobą wiele miesięcy starań ale przecież trzeba walczyć!
Ktoś tu przed chwilą pisał, że ma chyba cykle bezowulacyjne. Mój lekarz na ostatniej wizycie przepisał mi (tak na wszelki wypadek) tabletki na owulację clostilbedyt i potem na przedłużenie fazy lutealnej duphaston. Jestem więc obstawiona hormonami i ruszam w bój. Musi się udać.;-)
Wiele z was pisze, że nie wolno myśleć o zachodzeniu, że jak się o tym ciągle mówi to jest dużo ciężej, że to stresuje...
Wierzę, że to może być prawda, ale ja akurat nie mogę sobie pozwolić na spontona i nie myśleć o tym kiedy mam owu a kiedy nie bo nie mam czasu (jak nie zajdę w przeciągu 3 cykli to czeka mnie operacja), dlatego też staram się te wszystkie myśli powiązać z czymś dobrym. Myślmy o sukcesie a nie o ewentualnej porażce.
Aha i jeszcze coś,
mam coś takiego, że w 1dc obliczam sobie zaraz kiedy owulacja i kiedy ewentualna data porodu hehe... no i jak teraz zajdę to będzie październik, czyli skorpion.
Ja nie jestem jakąś fanatyczką astrologii ale...
tak jakoś słyszałam zawsze, ze skorpion to najtrudniejszy i najbardziej jakby ciemny znak zodiaku. nigdy się jakoś osobiście nie spotkałam z wrednym skorpionem i jak poczytałam to się okazało, że mój znak (byk) i znak męża (ryby) świetnie się dogadują ze skorpionami, więc może to znak? hehe
to tyle... trochę się rozpisałam, sory