Hej dziewczynki
Troszkę nadrobiłam, dzięki, że o mnie pytałyście.
Urodziłam 10 maja, ale miałam bardzo ciężki poród zagrażający życiu synka. Mały był poowijany pępowiną i miał węzeł prawdziwy zaciśnięty na szyi :-
-
-( Oczywiście nikt tego nie wiedział - podobno nie do wykrycia nawet na usg i zdarza się b. rzadko - więc rodziłam najpierw naturalnie, przez 5 godz. Rodziłam najpierw tylko z położną a potem jak zaczęły się komplikację to jeszcze z dwiema lekarkami. Jedna uciskała szyjkę a druga próbowała wypchać małego od góry. Dzięki Bogu Wojtuś nie wciskał się w kanał rodny bo się podduszał, więc cofał się zamiast pchać się do przodu. W ostatniej chwili zrobili cesarkę, bo tętno małego zanikało i serduszko zwalniało :-
-
-(ale ponieważ liczyły się już sekundy więc dali mi taką dawkę znieczulenia ogólnego, że nie mogli mnie z niego wybudzić przez 45 min. Mąż był cały czas obok, słyszał lekarzy i jak mnie wybudzali, myślał, że nie dadzą rady :-
-
-( Także trochę przeszliśmy... Wojtuś był już podduszony, urodził się blady i trafił do inkubatorka. Ale gdyby nie ta pępowina to wszystko byłoby super. Mały ważył 3440 g i miał 56 cm.
A ja najpierw jak to po operacji, na środkach przeciwbólowych dochodziłam do siebie, a potem jak sobie zaczęłam uświadamiać jak to się mogło skończyć to wpadłam w histerię. W szpitalu leżałam tydzień i cały czas ryczałam. Cały czas ktoś ze mną siedział żebym nie była sama, bo kompletnie nie mogłam do siebie dojść. Przez cały tydzień pobytu w szpitalu przespałam może z 5 godzin, cały czas ryczałam :-(. Te lekarki i położna co były przy porodzie chodziły koło mnie jak koło jajka bo same miały świadomość, że jakby go wypchały to urodziłabym martwe dziecko. Potem dowiedziałam się, że tak trudnego porodu nie miały od lat. Naprawdę mam za co Bogu dziękować, że mój synek urodził się cały i zdrowy. Oczywiście jesteśmy już w domku, ale cały czas pod obserwacją. W szpitalu robili serię wyników i jeszcze muszę w piątek jechać i zrobić resztę i na konsultację do lekarki prowadzącej go w szpitalu.
A na razie uczę się macierzyństwa, poznajemy się nawzajem, jestem niewyspana, przemęczona i troszkę przerażona nową rolą mamusi, ale szczęśliwa, że synek jest z nami. Jest cudownym, kochanym aniołkiem naszym. Nasz mały cud :-):-)
Pozdrawiam Was serdecznie. Buziaki :**