enya nos do góry... to nie jest tak że do trzech razy sztuka, chociaż czasami bywa tak
powiem ci coś o moim podpisie - mamy koleżankę na lipcówkach, była z nami w ciąży, przy którymś usg okazało się że Michałek nie ma połowy serduszka, urodził się, niemal od razu zrobili mu operację na otwartym sercu, przeżył... pół roku był przy rodzicach, pół roku radości i wiecznego strachu, pół roku podłączania dziecka do aparatury na noc, monitor oddechu, sprawdzanie saturacji... po pół roku miał drugą operację, udała się, ale tuż po niej dostał zapalenia płuc i nie przeżył... gdyby przeżył po następnym roku czekała go trzecia operacja...
jakiś czas temu jego mama zaszła w ciążę - pierwsze usg serduszko nie bije i wiesz co, ja myślę że lepiej bo jakby miała powtórkę z rozrywki to pewnie by wylądowała na mocnych prochach... po tym poronieniu lekarze zaczęli ją konkretnie diagnozować, jakieś problemy z tarczycą, zaczęła leczenie i teraz jest w trzeciej ciąży, wkrótce ma mieć połówkowe, póki co jest ok... nie piszę ci żeby powiedzieć że inni mają jeszcze gorzej, nie, bo uważam że bólu nie da się mierzyć obiektywnie, nie da się porównywać żalu matki, masz prawo do przeżywania żałoby, ale piszę ci po to, żebyś troszkę oprzytomniała i nie pogrążała się w jakiejś totalnej depresji, żebyś rozejrzała się ile radości masz dookoła, jakie cudowne masz dziecko... czerp radość z pierdół, z kwiatków, chmurek i nie myśl, że los cię nie lubi, że los tak chce... sorry ale to nasza karma tak działa, im bardziej się dobijasz i dołujesz, tym bardziej się pogrążasz - im bardziej będziesz myśleć że los tak chce tym więcej ciosów zbierzesz... wiesz ja nie wiem ile razy byłam w ciągu ostatnich miesięcy w ciąży, nie chcę wiedzieć czy tym razem byłam w ciąży, wolę myśleć, że tak widocznie jest lepiej, że jest w tym jakiś cel, że akurat teraz nie jestem, że moje dziecko, które się urodzi będzie cudowne i to też dzięki temu że powstanie z tej konkretnej komórki i tego konkretnego plemnika, a tak nie miałoby szansy się urodzić...
jeśli wierzysz w Boga pamiętaj że On zsyła na ciebie tylko tyle ile jesteś w stanie udźwignąć, widocznie to mogłoby cię/was przerosnąć...
ja wierzę w każdą z nas, wierzę w mou, że uda im się mimo kijowej diagnostyki na wyspach, mimo historii ze staraniami o córcię, wierzę w ciebie mimo poronień [btw. ty miałaś robioną prolaktynę z obciążeniem?], wiem że nam się uda... spójrz na pierwszą stronę tego wątku, na dziewczynę która założyła ten wątek - mieli 10% szans, mają drugie dziecko, popatrz na drugi post - też im się udało! popatrz na naszą pajkę - u nich to w ogóle jak szóstka w totolotka
enya nie poddawaj się, jak możesz to odpocznij od myślenia o owu, pęcherzykach, testach... powiem szczerze że mi to dobrze robi, nakręcam się duuużo mniej i jestem hmmm stabilniejsza psychicznie
ech to wystrzeliłam elaborat, mam nadzieję że jasno napisałam co chcę przekazać, że niczym cię tu nie uraziłam
powiem ci coś o moim podpisie - mamy koleżankę na lipcówkach, była z nami w ciąży, przy którymś usg okazało się że Michałek nie ma połowy serduszka, urodził się, niemal od razu zrobili mu operację na otwartym sercu, przeżył... pół roku był przy rodzicach, pół roku radości i wiecznego strachu, pół roku podłączania dziecka do aparatury na noc, monitor oddechu, sprawdzanie saturacji... po pół roku miał drugą operację, udała się, ale tuż po niej dostał zapalenia płuc i nie przeżył... gdyby przeżył po następnym roku czekała go trzecia operacja...
jakiś czas temu jego mama zaszła w ciążę - pierwsze usg serduszko nie bije i wiesz co, ja myślę że lepiej bo jakby miała powtórkę z rozrywki to pewnie by wylądowała na mocnych prochach... po tym poronieniu lekarze zaczęli ją konkretnie diagnozować, jakieś problemy z tarczycą, zaczęła leczenie i teraz jest w trzeciej ciąży, wkrótce ma mieć połówkowe, póki co jest ok... nie piszę ci żeby powiedzieć że inni mają jeszcze gorzej, nie, bo uważam że bólu nie da się mierzyć obiektywnie, nie da się porównywać żalu matki, masz prawo do przeżywania żałoby, ale piszę ci po to, żebyś troszkę oprzytomniała i nie pogrążała się w jakiejś totalnej depresji, żebyś rozejrzała się ile radości masz dookoła, jakie cudowne masz dziecko... czerp radość z pierdół, z kwiatków, chmurek i nie myśl, że los cię nie lubi, że los tak chce... sorry ale to nasza karma tak działa, im bardziej się dobijasz i dołujesz, tym bardziej się pogrążasz - im bardziej będziesz myśleć że los tak chce tym więcej ciosów zbierzesz... wiesz ja nie wiem ile razy byłam w ciągu ostatnich miesięcy w ciąży, nie chcę wiedzieć czy tym razem byłam w ciąży, wolę myśleć, że tak widocznie jest lepiej, że jest w tym jakiś cel, że akurat teraz nie jestem, że moje dziecko, które się urodzi będzie cudowne i to też dzięki temu że powstanie z tej konkretnej komórki i tego konkretnego plemnika, a tak nie miałoby szansy się urodzić...
jeśli wierzysz w Boga pamiętaj że On zsyła na ciebie tylko tyle ile jesteś w stanie udźwignąć, widocznie to mogłoby cię/was przerosnąć...
ja wierzę w każdą z nas, wierzę w mou, że uda im się mimo kijowej diagnostyki na wyspach, mimo historii ze staraniami o córcię, wierzę w ciebie mimo poronień [btw. ty miałaś robioną prolaktynę z obciążeniem?], wiem że nam się uda... spójrz na pierwszą stronę tego wątku, na dziewczynę która założyła ten wątek - mieli 10% szans, mają drugie dziecko, popatrz na drugi post - też im się udało! popatrz na naszą pajkę - u nich to w ogóle jak szóstka w totolotka
enya nie poddawaj się, jak możesz to odpocznij od myślenia o owu, pęcherzykach, testach... powiem szczerze że mi to dobrze robi, nakręcam się duuużo mniej i jestem hmmm stabilniejsza psychicznie
ech to wystrzeliłam elaborat, mam nadzieję że jasno napisałam co chcę przekazać, że niczym cię tu nie uraziłam