reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mamusie jako Staraczki po raz drugi :-)

enya nos do góry... to nie jest tak że do trzech razy sztuka, chociaż czasami bywa tak
powiem ci coś o moim podpisie - mamy koleżankę na lipcówkach, była z nami w ciąży, przy którymś usg okazało się że Michałek nie ma połowy serduszka, urodził się, niemal od razu zrobili mu operację na otwartym sercu, przeżył... pół roku był przy rodzicach, pół roku radości i wiecznego strachu, pół roku podłączania dziecka do aparatury na noc, monitor oddechu, sprawdzanie saturacji... po pół roku miał drugą operację, udała się, ale tuż po niej dostał zapalenia płuc i nie przeżył... gdyby przeżył po następnym roku czekała go trzecia operacja...
jakiś czas temu jego mama zaszła w ciążę - pierwsze usg serduszko nie bije i wiesz co, ja myślę że lepiej bo jakby miała powtórkę z rozrywki to pewnie by wylądowała na mocnych prochach... po tym poronieniu lekarze zaczęli ją konkretnie diagnozować, jakieś problemy z tarczycą, zaczęła leczenie i teraz jest w trzeciej ciąży, wkrótce ma mieć połówkowe, póki co jest ok... nie piszę ci żeby powiedzieć że inni mają jeszcze gorzej, nie, bo uważam że bólu nie da się mierzyć obiektywnie, nie da się porównywać żalu matki, masz prawo do przeżywania żałoby, ale piszę ci po to, żebyś troszkę oprzytomniała i nie pogrążała się w jakiejś totalnej depresji, żebyś rozejrzała się ile radości masz dookoła, jakie cudowne masz dziecko... czerp radość z pierdół, z kwiatków, chmurek i nie myśl, że los cię nie lubi, że los tak chce... sorry ale to nasza karma tak działa, im bardziej się dobijasz i dołujesz, tym bardziej się pogrążasz - im bardziej będziesz myśleć że los tak chce tym więcej ciosów zbierzesz... wiesz ja nie wiem ile razy byłam w ciągu ostatnich miesięcy w ciąży, nie chcę wiedzieć czy tym razem byłam w ciąży, wolę myśleć, że tak widocznie jest lepiej, że jest w tym jakiś cel, że akurat teraz nie jestem, że moje dziecko, które się urodzi będzie cudowne i to też dzięki temu że powstanie z tej konkretnej komórki i tego konkretnego plemnika, a tak nie miałoby szansy się urodzić...
jeśli wierzysz w Boga pamiętaj że On zsyła na ciebie tylko tyle ile jesteś w stanie udźwignąć, widocznie to mogłoby cię/was przerosnąć...
ja wierzę w każdą z nas, wierzę w mou, że uda im się mimo kijowej diagnostyki na wyspach, mimo historii ze staraniami o córcię, wierzę w ciebie mimo poronień [btw. ty miałaś robioną prolaktynę z obciążeniem?], wiem że nam się uda... spójrz na pierwszą stronę tego wątku, na dziewczynę która założyła ten wątek - mieli 10% szans, mają drugie dziecko, popatrz na drugi post - też im się udało! popatrz na naszą pajkę - u nich to w ogóle jak szóstka w totolotka
enya nie poddawaj się, jak możesz to odpocznij od myślenia o owu, pęcherzykach, testach... powiem szczerze że mi to dobrze robi, nakręcam się duuużo mniej i jestem hmmm stabilniejsza psychicznie

ech to wystrzeliłam elaborat, mam nadzieję że jasno napisałam co chcę przekazać, że niczym cię tu nie uraziłam
 
reklama
Właśnie dlatego, ja jeśli bym utrzymała teraz tą ciążę miałam termin na grudzień, niby zaszłam pod koniec marca, no dobra niech będzie luty...NIE OTWIERAM STYCZNIA TYLKO LUTY - termin oczywiście domniemany w moim przypadku. Ale przepraszam ,czy to ważne??? Ja z Alą miałam termin i na kwiecień i na maj a urodziłam w kwietniu i tak naprawdę nie wiedziałam kiedy zaszłam w ciążę. Dla mnie najistotniejsze żeby w ogóle się znowu udało, ale tym razem do końca. Jeśli trzeci raz się nie uda to niestety ale widocznie los tak chce, że nie jest mi dane...I to nie to że odpuszczę na amen ale stracę wewnętrzną nadzieję.

hej, nie chciałam Cie urazić, jeśli to zrobiłam, najmocniej przepraszam, Może nie do końca zrozumiałam co miałaś na myśli. Cały czas trzymam za Ciebie kciuki i wierze że wkrótce ci się uda:tak: Wszystkim się uda :-D
 
enya nos do góry... to nie jest tak że do trzech razy sztuka, chociaż czasami bywa tak
powiem ci coś o moim podpisie - mamy koleżankę na lipcówkach, była z nami w ciąży, przy którymś usg okazało się że Michałek nie ma połowy serduszka, urodził się, niemal od razu zrobili mu operację na otwartym sercu, przeżył... pół roku był przy rodzicach, pół roku radości i wiecznego strachu, pół roku podłączania dziecka do aparatury na noc, monitor oddechu, sprawdzanie saturacji... po pół roku miał drugą operację, udała się, ale tuż po niej dostał zapalenia płuc i nie przeżył... gdyby przeżył po następnym roku czekała go trzecia operacja...
jakiś czas temu jego mama zaszła w ciążę - pierwsze usg serduszko nie bije i wiesz co, ja myślę że lepiej bo jakby miała powtórkę z rozrywki to pewnie by wylądowała na mocnych prochach... po tym poronieniu lekarze zaczęli ją konkretnie diagnozować, jakieś problemy z tarczycą, zaczęła leczenie i teraz jest w trzeciej ciąży, wkrótce ma mieć połówkowe, póki co jest ok... nie piszę ci żeby powiedzieć że inni mają jeszcze gorzej, nie, bo uważam że bólu nie da się mierzyć obiektywnie, nie da się porównywać żalu matki, masz prawo do przeżywania żałoby, ale piszę ci po to, żebyś troszkę oprzytomniała i nie pogrążała się w jakiejś totalnej depresji, żebyś rozejrzała się ile radości masz dookoła, jakie cudowne masz dziecko... czerp radość z pierdół, z kwiatków, chmurek i nie myśl, że los cię nie lubi, że los tak chce... sorry ale to nasza karma tak działa, im bardziej się dobijasz i dołujesz, tym bardziej się pogrążasz - im bardziej będziesz myśleć że los tak chce tym więcej ciosów zbierzesz... wiesz ja nie wiem ile razy byłam w ciągu ostatnich miesięcy w ciąży, nie chcę wiedzieć czy tym razem byłam w ciąży, wolę myśleć, że tak widocznie jest lepiej, że jest w tym jakiś cel, że akurat teraz nie jestem, że moje dziecko, które się urodzi będzie cudowne i to też dzięki temu że powstanie z tej konkretnej komórki i tego konkretnego plemnika, a tak nie miałoby szansy się urodzić...
jeśli wierzysz w Boga pamiętaj że On zsyła na ciebie tylko tyle ile jesteś w stanie udźwignąć, widocznie to mogłoby cię/was przerosnąć...
ja wierzę w każdą z nas, wierzę w mou, że uda im się mimo kijowej diagnostyki na wyspach, mimo historii ze staraniami o córcię, wierzę w ciebie mimo poronień [btw. ty miałaś robioną prolaktynę z obciążeniem?], wiem że nam się uda... spójrz na pierwszą stronę tego wątku, na dziewczynę która założyła ten wątek - mieli 10% szans, mają drugie dziecko, popatrz na drugi post - też im się udało! popatrz na naszą pajkę - u nich to w ogóle jak szóstka w totolotka
enya nie poddawaj się, jak możesz to odpocznij od myślenia o owu, pęcherzykach, testach... powiem szczerze że mi to dobrze robi, nakręcam się duuużo mniej i jestem hmmm stabilniejsza psychicznie

ech to wystrzeliłam elaborat, mam nadzieję że jasno napisałam co chcę przekazać, że niczym cię tu nie uraziłam

No co TY - ja się bardzo cieszę że mi to napisałaś. Wiem że są większe tragedie na tym świecie, wiem że nie jestem jedyna i wiem że kiedyś mi się uda na bank. Ja w to nadal wierzę!!!:-) Tylko ja już mam taki charakter (zauważyłam też że od fazy cyklu to zależy) że się dołuję i nie umiem sobie czasami pewnych rzeczy przetłumaczyć. Ale to mija na szczęście:-) Moje przyjaciólki też mnie o*******iły że sie dołuję i że się zmieniłam - no bo w sumie tak jest. Ale walczę ze sobą - mówię uczciwie - słowo harcerza. Może inaczej byłoby jeśli nie byłabym z tym tak naprawdę sama (mówię o moim mężu - jest jaki jest ale przynajmniej łatwiej byłoby mi się ogarnąć). A tak muszę czekać cierpliwie aż zjedzie - a z tą cierpliwosćią to też u mnie krucho;-)
Jestem wierząca i wierzę w to tak jak mówisz że to wszytsko ma jakiś ukryty cel. Modlę się o powodzenie i więcej już nie jestem w stanie zrobić...
Prolaktynę miałam badaną 2 razy ale bez obciążenia, ponieważ normalnie było OK. Zresztą nie kwestia zajścia w ciążę u mnie jest problemem tylko obumieranie zarodka. I właśnie to co napisałaś o diagnozowaniu - tego mi brakuje, że wszytsko co robiłam - badałam prywatnie ale nie jestem lekarzem i nie znam się na pewnych rzeczach. Zmieniłam lekarza bo myślałam że coś mi zleci, każe pod jakimś kątem sie zbadać a tu nic - dupa.....Nawet teraz stwierdził że po prostu miałam pecha. Może i tak ale moze to nie pech a jakaś przyczyna którą można leczyć???
Czekam jeszcze tylko na badanie przeciwciał antyfosfolipidowych i nie robię już nic....Może jeszcze pójdę do innego lekarza i zapytam Go czy on też uważa że wszytsko OK z badaniami i faktycznie to pech.
 
Ostatnia edycja:
Witam dziewczyny.
Gratuluję kolejnym szczęśliwym mamciom:)
Za parę dni zaczynam 12 tydzień :) Na dzień dzisiejszy czuję się dużo lepiej, choć przyznam, że lekko nie było. Wymiotowałam takie ilości, że ledwo żyłam. Ale już przechodzi. Nadal mdli, ale bez wymiotów. Dostałam leki bo gina, bo stwierdził, ze lada chwila wyląduje w szpitalu z powodu odwodnienia, ale starałam się nie brać. Teraz widzę już świat na różowo i głowa boli o wiele mniej. Kolejna wizyta dopiero 17 maja.
 
hej, nie chciałam Cie urazić, jeśli to zrobiłam, najmocniej przepraszam, Może nie do końca zrozumiałam co miałaś na myśli. Cały czas trzymam za Ciebie kciuki i wierze że wkrótce ci się uda:tak: Wszystkim się uda :-D

No co Ty milii - miałam klasycznego doła, ale już OK. Zresztą cieszę się strasznie bo mój mąż przyjeżdża i bedzie zabawa wreszcie:-)
 
AAAA i napiszę Wam jeszcze jedno ku pokrzepieniu serc -mojego i innych staraczek:-) Do tego co fioletowa napisała.
Siostra mojego męża zaszła w ciążę 2 tygodnie po mnie (w 2011 roku) - miała już skończone 35 lat, mięśniaki w macicy i padaczkę. Całą ciążę brała tony leków na swoją chorobę i zdażało się że traciła przytomność. Mało tego - latała samolotem do Polski na badania bo na stałe mieszka w Norwegii a tam jak już pisałam, kiepsko z opieką lekarską. I co??? Donosiła, urodziła i ma zdrowego synka!!!! A mnie się nie udało chociaż nawet w połowie nie byłam w takiej wydawałoby sięzłej sytuacji jak ona. Więć co komu zapisane temu bęc!!! I tego się trzymajmy!!! Mamy jeszcze czas dziewczyny:-) Ja daję sobie rezerwę do 38 lat.
 
enya - zrób z obciążeniem... popatrz, ja robiłam w marcu bez obciążenia i piękny środek stawki, prolaktyna bardzo w normie, a w kwietniu zrobiłam z obciążeniem i co - na czczo znów środek stawki, znowu w normie, a po obciążeniu przekroczone 20 razy, 400% normy...
to badanie mnie wyniosło 40 zł - bo liczą jak za dwie prolaktyny...
ja bardzo bym chciała do 35 roku życia i powoli mi się czas kończy mam już skończone 33, mam wadę serca, które "mocniejsze się nie robi" jak to ujęła moja ginka... nic to muszę się streszczać, ale hehe my nie damy rady? jasne że damy :-D
 
reklama
enya - zrób z obciążeniem... popatrz, ja robiłam w marcu bez obciążenia i piękny środek stawki, prolaktyna bardzo w normie, a w kwietniu zrobiłam z obciążeniem i co - na czczo znów środek stawki, znowu w normie, a po obciążeniu przekroczone 20 razy, 400% normy...
to badanie mnie wyniosło 40 zł - bo liczą jak za dwie prolaktyny...
ja bardzo bym chciała do 35 roku życia i powoli mi się czas kończy mam już skończone 33, mam wadę serca, które "mocniejsze się nie robi" jak to ujęła moja ginka... nic to muszę się streszczać, ale hehe my nie damy rady? jasne że damy :-D

Fioletowa - siostrze mojego męża nikt nie dawał szans na dziecko. Z jej chorobą i z jej problemami ze zdrowiem...W końcu poszła do dobrego lekarza - ale za wizytę płaciła 240 zł. No to mnie nie stać na taką przyjemność....Korci mnie jeszcze ten inny lekarz bo podobno jest dobry w "niemożliwych" ciążach, no ale czy to ma sens...Czy dać sobie już spokój???
 
Do góry