To najmniejszy problem
U nas różnica równo 18 miesięcy. Też się bardzo bałam rozłąki, ale koniec końców wyszło tak, że starszak w dniu porodu był popołudniu i na noc u dziadków (o 15:00 odeszły mi wody, o 22:00 urodziłam). Rano mąż odebrał synka i tak naprawdę młody był cały czas z tatą. Mąż mnie odwiedził w szpitalu tylko raz. I to było okej. Ja sobie bez męża dałam radę, a synek nie miał poczucia, że jest w obcym miejscu, bo był w domu z tatą. Była zachowana codzienna rutyna, tyle, że bez mamy.
Ja gdybym miała się decydować drugi raz, to z pewnością postawiłbym na różnicę właśnie powyżej 2 lat. Tak, żeby starszak się już komunikował, słuchał poleceń, umiał wyrazić swoje potrzeby, chodzić za rękę itd.
U nas był czas, że w domu były po prostu... dwa bobasy. Do wielu rzeczy dochodziliśmy metodą prób i błędów. Podwójny wózek średnio się sprawdził na przykład. Poręczniej okazało się chodzić z mężem na dwa wózki. Starszak dostał plecak ze smyczką (little life) i elegancko chodzi przy wózku z młodszą siostrą.
Zazdrości raczej nie ma, ale trzeba lawirować między dwoma maluchami. Da się. Kosztem własnego komfortu i braku czasu dla siebie. Warto też zaangażować drugiego rodzica np. do wieczornej rutyny. Dobrze też robić sobie "randki" raz z jednym, raz z drugim dzieckiem.
Starszak będzie chodził do placówki? U mnie synek przez piętrze 4 miesiące był w domu, później poszedł do żłobka (do obiadku, odbieram go po około 3,5h). Wtedy mogę na spokojnie zrobić zakupy z młodszą, jeśli mi da, ogarnąć w domu lub po prostu... zaliczyć z nią pierwszą drzemkę.
Są też momenty ogromnej frustracji. Uważam, że z jednym dzieckiem na tym etapie (syn ma obecnie 2 lata) to już byłaby bajka. Koleś jest kumaty, nie wymaga już aż takiej uwagi, przesypia nocki. Z dzidziusiem pod pachą jest trudniej. Mała budzi się w nocy, starszak zrywa się rano, trudno też zsynchronizować dzieci na drzemki.
Powiem tak: nie jest łatwo. My chodzimy jak w zegarku. Rutyna, rutyna i jeszcze raz rutyna.