W nocy śniły mi się jakieś głupoty, że poszłam do gina bo dostałam takiego okropnego krwawienia, i badał mnie taki stary pryk co wyglądał jak rzeźnik(oglądałyście "Bethovena"? ten lekarz wyglądał jak ten pseudo weterynarz co robił badania na tych biednych psiakach)
wsadził mi dwa palce,ja siedziałam na jakiejś drewnianej skrzynce z owocami, a lekarz nie miał rękawiczek tylko ręczniki papierowe na rękach
I uznał że mam jakiś zespół cieknącej szyjki i kazał mi iść do lekarza pod numerem 81 bo on nie wie jak to leczyć
I urodziłam, ale jakiegoś zielonego robala co miał takie ogromne oczy, i niosłam go w gondolce, i mówiłam ze tak rodzić to ja mogę nawet codziennie, że gorsze były te wymioty i mdłości ...
I ten robaczek spacerował po mnie i poszłam z nim do szkoły na lekcję fizyki, i jakaś baba mi wstawiła jedynkę bo ominęłam dwie kartki w zeszycie...
A później okazało się że w gondolce mam ślicznego chłopczyka