Brownagula ja z moim też stwierdziliśmy, że następna wigilia tylko nasza trójeczka, nie wiem jak to zrobimy, ale zrobimy
niektóre dzieci wydają mi się bardziej odpowiedzialne i dojrzałe niż ich rodzice, serio...
mam nadzieję, że sytuacja powoli się poprawia? Laptopa masz w szpitalu? Jak leżałam ponad rok temu, to telefon po kryjomu ładowałam, bo nie wolno do gniazdek podpinać własnych urządzeń elektrycznych. Ani czajnika ani nic! A na korytarzu też nie było takiego, żeby sobie herbatkę w ciąg u dnia zrobić, mama mi w termosie przywoziła...
kpe007 dziewczyny w tym wieku to zazwyczaj uciekają z domu od roboty, a tutaj to się same pochwały należą,:-) i dla córy i dla Ciebie za wychowanie;-)
bajka no to rzeczywiście nieprzyjemne sytuacje, własna matka żeby przed dzieckiem uciekała...
co do wigilii, wyciągnęłam pierwsza rękę z opłatkiem do mamy, i obie jednocześnie w płacz, a bracia i tata śmiali się z nas... ale na szczęście wszystko wraca do normy. Objadłam się barszczykiem i pierożkami, i śledzikiem
pierwszy dzień świąt najpierw u mnie, rodzinka się zjechała, od ciotki usłyszałam że taka jakaś gruba jestem
, czy czasem coś się nie dzieje, a ja mówię że nic złego się nie dzieje, a ona od razu który miesiąc.
Przed ciotkami nic nie da się ukryć. i moja kuzynka się zaręczyła. Dopiero teraz, a ślub już planują od hoho czasu, datę mają na czerwiec, chociaż jeszcze pierścionka nie miała.
Pod wieczór pojechaliśmy do mojego. Otwieraliśmy prezenty i tu był ubaw.
Ja z moim kupiliśmy jego mamie taką ramkę na zdjęcia: kilka małych ramek połączonych ze sobą i tworzących taką jedną dużą kompozycję. A ja od siostry mojego dostałam to samo tylko że ramki miały inny układ. Dobrze wiedzieć że mamy podobny gust, to z prezentami nie będzie problemu na przyszłość
a jak u nich choinka pięknie pachnie ojeeejuuuu
muszę przyznać, że karpik teściowej był smaczniejszy niż mojego tatka, ale jemu oczywiście tego nie powiem
skropiła go cytrynką, obłożyła cebulką i dopiero na następny dzień smażyła. Jaaaaka pychota....
a dzisiaj wylegiwaliśmy się do południa w łóżku, teraz wróciliśmy od jego rodzinki, mój poszedł zwierzaki nakarmić a ja mam wolną chwilę.
Pożalę się Wam trochę, a jak inaczej
nw gościach byłam ja, mój, i przyszła teściowa, wróciliśmy, zagrzaliśmy sobie krokietów, sałatkę postawiłam na stół, zjedliśmy. A teściowa nagle leci do brata mojego M. czy mu krokiecików zagrzać, a ten rozwalony na łóżku: nooooo. Przylazł w samych gaciach, mamusia talerz z krokietami na stół, do tego keczup, szklanka na mleko. A on z tekstem: a sałatka gdzie? I mamusia już leci do lodówki, po drodze synuś jeszcze zdążył się upomnieć, że chce z groszkiem a nie z kukurydzą. No luuudzie,
chłop 26 lat, siedział cały dzień w domu i nawet krokietów do mikrofali nie potrafił sobie wrzucić, tylko czekał aż mamusia z gości wróci i nakarmi synusia. Siedzimy przy stole i ja się tak wyprostowałam, chciałam wstać iść ciasta nakroić, ale musiały mi się kości ponastawiać
a teściowa pyta co podać, a ja mówię: dziękuję, ale rączki i nóżki mam, mogę iść sama
ale miałam satysfakcję
a siostra mojego... ta co jest też w ciąży, 4 razy słyszałam tą samą litanię z jej bólami, bo każdemu kto pytał mówiła to samo. ja rozumiem, też źle się czułam, ale mówiłam po prostu że było mi niedobrze, albo że słabo mi się robiło itp., ale nie wyliczałam każdemu z osobna, że rzygałam rano przed śniadaniem, po śniadaniu, po bananie, po herbacie żurawinowej, po czymś tam, czymś tam, że się wydzierałam na męża o to, o tamto i siamto, „ale to hormony i mój mężuś mnie nadal kocha”. Zwłaszcza że te rozmowy toczyły się przy stole zastawionym jedzeniem. Od takich rozmów są najbliższe osoby, a nie caaaaała rodzina.
No i porównywanie, a bo u tej widać bardziej, a czyje większe. I się wkurzyłam po którymś razie, i mówię że ja czuję już ruchy, bo mój bąbel waży mniej, a A.... dwa razy tyle i tamtemu ciężko się ruszyć. Zresztą, ten jej brzuch to nie od dziecka, tylko ona cała urosła już chyba z dwa rozmiary, a mi waga stoi, więc na razie nie ma co porównywać. Potem już tylko się uśmiechałam, robiłam tzw dobrą minę do złej gry, żeby czasem czegoś nie palnąć w nerwach.
No i oczywiście przyłożyła rękę do mojego brzucha, jak powiedziałam do swojego że bąbel kopie, a ona przypadkiem usłyszała, chociaż wcześniej mówiliśmy że jeszcze na zewnątrz nie da rady wyczuć, ehhh. Chyba kupię sobie koszulkę z nadrukiem: patrzeć, nie dotykać.
Jak widać chyba w każdej rodzinie znajdzie się coś albo ktoś, kto potrafi grać ludziom na nerwach.