Powiedział, że jak on tak dalej będzie rósł to ciąża wysokiego ryzyka, że łożysko się może odkleić (a za chwilę "o, tu będzie łożysko, to po przeciwnej stronie jednak"), że cesarka z usunięciem mięśniaka / macicy i że jest taka opcja, że mięśniak dostanie jednak zawału i zacznie obumierać i wtedy podobno ból nie z tej ziemii, patologia ciąży, leki dożylne. Niby to wszystko w miłej atmosferze, ale no kurcze...potem niby na koniec dodał, że trzeba obserwować i może nie będzie źle...ale no
Chyba myślał, że ja zaszłam z takim mutantem w ciążę, albo, że się nie badałam regularnie...jak mu powiedziałam, że na ostatniej kontroli byłam w maju i on miał 4 cm, że rozmawiałam z moim lekarzem o operacji przed ciążą i odradził zdecydowanie (ryzyko utraty macicy, a ja bez dzieci) to dopiero powiedział "no tak to racja"
Taki niby wyluzowany i sympatyczny, ale moim zdaniem bez sensu mi tyle naopowiadał, bo wiele z tych rzeczy może się nie wydarzyć i mieśniaki, nawet bardzo duże rzadko wikłają ciążę, jeśli nie wchodzą do jamy macicy...a ja i tak nic nie mogę zrobić. Ten jeden rośnie jak szalony i mogę mieć tylko nadzieję, że potem zacznie się zmniejszać jednak