Hej dziewczyny, jestem i ja.
Mi choróbsko rzuca się chyba na głowę, jestem strasznie nerwowa, żeby za chwilę się cieszyć, a jeszcze za chwilę płakać. Skaczą mi hormony choć i tak jest o niebo lepiej niż było. Do tego odporność osłabiona i przypałętało mi się jakieś cholerstwo i mam zaburzenia smaku. Mocno to upierdliwe dla kogoś, kto gotuje dla rodziny
Wiolonczela, ja Cię podziwiam. Tak samo jak podziwiam wszystkich, co pracują z dziećmi. Ja momentami nie mogę wytrzymać z moją dwójką, a co dopiero obce.
Aniazetka, jak o Was myślę, to aż mnie ściska... Pamiętam, jak ja czekałam na Zośkę i zamartwiałam się o Filipa... A tu za chwilkę 9 miesięcy, a potem to już roczek
Witch, a gdzie jedziecie? My chcieliśmy do Grecji albo na Kanary, ale się chyba rozmyślimy na razie. Zośka w takim przejściowym stadium, jeszcze nie chodzi, a siedzieć nie chce, tylko byśmy się umęczyli. Na wiosnę będzie miała akurat tyle co Fi, jak byliśmy na Kosie, będzie fajniej. A teraz może jakieś krótkie coś na Mazurach... Się zobaczy.
Camel, musimy się jakoś do Was wybrać, ale ciężko się z tymi małymi wyjunami zebrać, oj ciężko.