Kot bez zębów?? No to nie zostało mu nic do walki jak pazurki. Ormianka noś ubranie ochronne
Fifiamamo ja podczas wyjazdu tez do teściowej sobie pozwoliłam, jak mi na każdy płacz dziecka brała go na ręce i z tego że brał paluchy do buzi bidoliła oj głodne dziecko głodne. Może i pilnuję pór karmienia niemalże pod zegarek, ale muszę żeby samej móc zorganizować sobie dzień, to po pierwsze, a o drugie w domu mi jakoś nie dziamoli tylko ładnie według naszego harmonogramu sobie żyjemy. Poza tym już nie jest noworodkiem ze non stop musi w brzuszku mieć. Głodny nie chodzi, a jak troszkę zgłodnieje to nic mu nie będzie. Je, rosnie, wydala więc niech mi nie mówi że jest głodny. Trochę wyszedł wtedy mój żal o moje niekarmienie piersią. Wtedy też słyszałam że jest głodny, bo płacze. Dostawał butelkę to może przejedzony bo i butelka i pierś...On miał po prostu kolkę a ja w stresie i poczuciu winy poddałam się.
No i po tym moim referacie usłyszałam, ze przecież ona żartowała
A co do obicia mordki. Tatuś dziś się bawił z Młodym piłką, po czym na chwilkę go zostawił. On na tą piłkę, piłka do przodu a mordka na podłodze. Dużo nie płakal więc myślę że ok. Za godzinę na niego patrzę a on jak Angelina Jolie. Górna wara spuchnięta
Wiolonczela u nas nie ma indywidualnego FF ale w naszym tescowym też widziałam ostatnio przecnione kombinezony i nawet żałowalam że nie muszę zadnego kupić ;-) Dzisiaj natomiast sie okazalo że dzieć ma jednego dobrego śpiocha. Mamy nowy trzypak ale na 12-18 mies. nakupowałam bodów bluzków
kombinezonów a tu śpiochów niet.
Co do rozmów...powoli przemycam temat. Rozmawiałam wczoraj z koleżanką ktora objęła moje stanowisko pod nieobecność, jej też zaproponowano przeniesienie. Chciałam się dowiedzieć jak to wygląda od podszewki. No i z jej punktu widzenia już tak fajnie nie jest. To znaczy obie nas deprymuje to że chcą zebyśmu się zdecydowały na coś, czego w zasadzie jeszcze nie ma. Może uda się stworzyć do wakacji ( taki plan) a może nie. I tak naprawdę nie wiesz czym będziesz zarządzać w sensie magazynu, jacy ludzie będą tam pracować, jaki będzie system...wszystko to znak zapytania a odpowiedzialność ogromna, bo i towaru w huk. W firmie non stop zmiany, przejęcia, zmiany działów, szefów, przełożonych, nikt nic nie wie i każdy boi się cokowiek powiedzieć.
Ja już raz takie ryzyko podjęłam, kiedy zatrudniałam się rok temu. Nie żałuję. A też szłam w ciemno. Na rozmowie byłam w Warszawie, gdzie się spodobałam ale to nie ta firma mnie miała zatrudniać więc powiedziano mi że aby zakończyć rekrutacje muszę przejśc rozmowę w Rzeszowie. Wyszłam z warszawskiego biura, wsiadłam w samochód i tego samego dnia o 18 byłam w Rzeszowie, skąd po rozmowie wróciłam do Lublina i miałam tydzień by zdecydować się na pracę w hurtowni pod Łodzią :-) Tam jednego dnia pojechałam wynajęłam mieszkanie i drugiego dnia poszłam do pracy
Co tydzien nocami rypalam 500 km żeby zobaczyc sie z mężem i rodziną, dodam że wkrótce jako cieżarna.To była hardcore i szaleństwo, ale jak to już któraś powiedziała jak się nie zaryzykuje to się nie ma. Teraz mam podobne odczucia. Aczkolwiek obie z koleżanką stwierdziłyśmy ze moje nastawienie jest inne bo sobie odetchnęłam odpoczęłam i jestem żądna wrazeń
a plus z blikości gór dostrzegamy obydwie
Mąż rozmowie się przysłuchiwał. Trawi. Jutro narada rodzinna, bo będzimy u mojej mamy.
Ja na wszelki wypadek szukam ogłoszeń mieszkań ( kilka mi się spodobalo), patrzę jakie żłobki itp. Nie jest łatwo, obaw dużo, ale wiadomo jak już się zacznie dziać to czlowiek się dostosuje i daje radę.