Witajcie. Mam kryzys. Jestem niewyspana. Z nocy na noc jest co raz gorzej. I tak długo dawałam radę, bo ja z tych co nie lubią być budzeni. Decydując się na drugie dziecko wiedziałam, że mogę mieć nieprzespane nocki, ale po prostu padam na pysk i jestem nie do życia. Rano nakrzyczałam na B choć nie dał mi szczególnego powodu. Wstałam, wypiłam kawę i zadzwoniłam do niego z przeprosinami. Nie wiem co się dzieje z Hubertem i dlaczego się tak często wybudza. Czy moje mleko jest słabe, nie najada się i dlatego często w nocy musi się podłączać czy może nauczył się tej bliskości, a może jedno i drugie. Wiem, że długo tak nie dam rady. Od jakiegoś czasu powoli wprowadzam Mu mm, ale chyba trzeba będzie przyspieszyć. Musze tylko podejść dzisiaj do apteki i kupić inną butelkę, bo te co mamy jakoś Mu nie podchodzą. A może kaszę na noc, już sama nie wiem.
A tak poza tym w końcu wczoraj kupiliśmy sobie stół. Tak, do tej pory żyliśmy bez niego posiadając tylko ławę
. Bardzo chciałam go mieć już na te święta i udało się
) Wiąże się to z małym przemeblowanie w salonie (małym, bo mamy mało mebli) i zamiast zabrać się za to ochoczo od samego rana, to ja nie mam sił.