reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lutóweczki 2008-wątek główny

Cześć Mamcie ślicznych Dzieci,

jestem całkiem niewyspana przez mojego M. Przez całą noc kaszlał okropnie. W zasadzie to kaszle już od tygodnia, ale wczoraj to już był koszmar. Rzęził tak przy oddychaniu, że spać nie mogłam. A mówiłam mu wcześniej, żeby poszedł do lekarza. A on na to, że nie, że on wie, że to zapalenie oskrzeli i po co ma iść. Ja na to, że po antybiotyk, niech nie bierze L4 jak nie chce, ale jakieś leki musi brać, bo to się będzie nasilać. On, jak każdy facet odparł, że SAMO przejdzie. No to mu walnęłam z grubej rury, że zarazi mi Kubę i kto potem z nim zostanie w szpitalu (tfu tfu tfu), oczywiście ja. Tak jakby pobyty w szpitalach były moja ulubioną rozrywką. Na razie na wizytę u lekarza się nie zdecydował, ale pracuję nad nim.

Na dodatek wczoraj się na niego obraziłam. Stwierdziłam, że kłótnie nie mają sensu, bo tyle razy mu powtarzałam, tyle razy go prosiłam, a on nic. Jak grochem o ścianę. Ja wiem, że on pomyje naczynia, ale najpierw muszę go o to poprosić. Muszę mu przypomnieć, żeby wyniósł śmieci wychodząc do pracy, bo pampersy nie mają przecież najprzyjemniejszego zapachu. Muszę mu kilka razy powtarzać, że trzeba jechać po mleko dla małego, bo się kończy. Czasem mam wrażenie, że jestem jednocześnie kucharką, sprzątaczką, boną do dziecka, sekretarką, damą do towarzystwa i kochanką. Nie mam nic przeciwko temu, układ jest jasny - on pracuje, ja zajmuję się domem. Ale to też jest praca i oczekuję odrobiny szacunku. A wczoraj.... Była u nas znajoma. Ona niestety strasznie głośno mówi. Mnie to nie przeszkadza, ale M za nią nie przepada i dlatego wszystko go w niej drażni. Po jej wyjściu (godz. 19), naskoczył na mnie, że nie zwróciłam jej uwagi, że o tej godzinie my już małego wyciszamy, a ona się drze. I pewnie nawet przyznałabym mu rację, gdyby nie dodał po chwili, że "ja się męczę myśleniem i jej wizyty lasują mi mózg". No nie. Tu przegiął. Już chciałam się na niego wydrzeć, że nic nie upoważnia go do tego, aby odnosić się do mnie w ten sposób, ale ugryzłam się w język i postanowiłam się do niego nie odzywać. Po chwili wszedł do kuchni i zdziwiony spytał "Co, obraziłaś się, że zwróciłem Ci uwagę?". Więc ja mu odparłam, że nie chodzi o to, że powiedział co o tym myśli, tylko w jaki sposób to zrobił. I że jeśli zamierza w ten sposób się do mnie zwracać, to może się w ogóle nie odzywać. Ja się teraz do niego nie odzywam. Postanowiłam, że dziś nie ugotuję obiadu - jak będę z Kubą na spacerze, to zjem coś w restauracji na osiedlu, a on niech się martwi. Może jak przez kilka dni będę go ignorować, to zrozumie, co ja czuję.
Dziewczyny, ja wiem, że on jest choleryk. Że najpierw coś powie, a potem mu głupio. Ale ja przecież nie muszę tego znosić. Już nie wiem, jak do niego trafić. Tyle razy mu powtarzałam, że ma trzymać język na wodzy, jak jest wściekły, że jeżeli nie potrafi ze mną normalnie rozmawiać, to niech sobie lepiej znajdzie inną babę, która będzie to tolerować, bo ja nie zamierzam. I przez jakiś czas jest spokój, a potem znów to samo. Nie wiem, co robić. Nie chcę od niego odchodzić, bo poza tymi wyskokami, to jest dobrym, troskliwym, kochającym mężem i ojcem, ale to nie oznacza, że może się na mnie wyżywać, jak jest wściekły. A może to jakiś sposób, co? Może powinnam się na kilka dni wynieść z Kubą do babci, żeby sobie to przemyślał. Tylko to wymagałoby zaangażowania babci w temat, a ja nie chcę przed rodziną się skarżyć. Nie chcę tłumaczyć wszystkiego od początku, bo wiem, że babcia weźmie moją stronę i znienawidzi mojego M, a póki co bardzo go lubi. Nie chcę, żeby to się zmieniło.
Naprawdę nie mam pomysłu na tą całą sytuację. Wyżaliłam się, więc może Wy mi coś doradzicie? :-(
Pozdrawiam minorowo, ale serdecznie
 
reklama
KROPECKA widze że i ty szybko doszłaś po porodzie a ten brzuszek ......wcale nie wiedać że byłaś w 2 ciążach tak jak ja:tak: ai dziekuję za pochwałę moich dzieci ...są śliczne fakt tylko no Bartek jak teraz przestał marudzić to moja baba zaczyna pyskować i strzelać fochy:crazy:!!!życzę udanej zabawy na weselichu...ja dopiero taką imprezke mam w sierpniu ..nie mogę się doczekać!!!


ANIA31 mam nadzieję że kaszelek minie.....!
Racja korzystaj z pogody ,dziś jest pięknie!!:-)

ANNA_AJRA boję się po przejciach z Bartkiem ubierać go lżej....jak sprawdzałam to sie nie poci więc za gorąco mu nie jest tym bardziej że u nas wczoraj wiał wiaterek!!!Mojej siostrzenicy dziś dopiero robią badania...:angry:chcieliśmy ją przewieść do innego szpitala ale rodzic nie może cecydować czy przewieść dziecko tylko lekarz prowadzący.:no: co będzie to zobaczymy!!!

A co do moiich dzieci to sobie w końcu śpią,jak się obudzą to robimy wypad na podwórko do ogródka ...oj jak to dobrze mieszkać z daleka od dużego miasta!!!!!Bartek robie postępy ,gada i coraz częściej się szczerzy...moja mama mówi że w porównaniu do tego jaka byłaOliwka to on wygląda na półroczne dziecko !!!!!
 
AGGY tak to jest z facetami że coś palną a potem pomyślą ,ale jak my coś bez zastanowienia powiemy to już awantura!!!
Ja miałam dużo takich sytuacje jak ty że bóg wie o co jakieś pretensje były i krzyki....dlatego ja wogóle po takiej sytuacji się do mojego d.nie odzywałam ,nie robiłam mu jesć traktowałam jak powietrze! A jak przychodził że nie je cały dzień no i może w końcu coś mu "żreć" zrobie to powiedziałam że niech sam sobie robi bo służących nie ma a jak tak do mnie gada to niech się zastanowi itd bo ja na niego nie wjeżdżam itd.Pare razy było tak że oliwke mu zostawiałam i wychodziłam albo brałam ją i szłam nma cały dzień do koleżanki i nie interesowało mnie nic kompletnie...z czasem zaczął mi pomagać i jak widział że mnie nerwy szarpią to sam schodził z drogi by się nie kłócić!!!!

A co do pomagania to faceci są jak na pilot-nic nie zrobią bez przypomnienia czy nakazania!!!! I twój facet jak każdy typowy mówi że choroba sama przejdzie dopiero jak się całkiem rozłoży to sięgnie po lekarstwa!!!!

Głowa do góry czasem to i my przesadzamy czasem oni się nie pochamują takie życie ...doskonale cię rozumiem więc mówie będzie oki.
 
aggy, ja przechodziłam podobne dylematy mnóstwo razy. Mieliśmy nawet taki okres że rozważałam odejście od Maćka bo miałam dosyć tego że wszystko mam na głowie. Rozumiem że teraz jest szczególnie ciężko bo masz dziecko, nie dość że jesteś pewnie niewyspana, zmęczona codziennością to zamiast jednego dziecka masz na głowie 2 osoby. Przede wszystkim wydaje mi się że za każdym razem jak coś ci nie odpowiada to musisz mu to jasno powiedzieć, nie kryć nic w sobie bo wtedy to wszystko się nawarstwi. Może to i dobry pomysł z tym olaniem go na jakiś czas, tylko że to może prowadzić do tego że on uzna wtedy że już zupełnie nic ci nie musi pomagać skoro się nie odzywasz (mycie naczyń, wyrzucanie śmieci) i jeszcze ci pracy dodatkowo przybędzie a to może dodatkowo cię wkurzyć. Może spróbuj z nim usiąść i poważnie porozmawiać, uświadomić mu że ty nie żartujesz i że naprawdę czujesz że coś jest nie tak. Faceci mają tendencje do sprowadzania naszych uczuć do "bezpodstawnych narzekań. Naprawdę nie umiem ci doradzić bo sama często mam ten problem i nie umiem sobie z nim poradzić. Przed ślubem Maciek był bardziej opanowany, jak krzyczałam na niego lub mówiłam co mi się nie podoba to on łagodził całą kłótnię. Teraz ją jeszcze bardziej podsyca.

Z tą chorobą to samo, mówię mu żeby jakieś lekarstwa brał, że nas zarazi a on jak grochem o ścianę. Dlatego też jestem zła bo już drugi raz w ciągu miesiąca zaraził mnie a ja zaraziłam dzieciaki. Przy tak małych dzieciach może się to źle skończyć a do niego to nie dociera :/
 
kropecka ja mojemu po kłótni to nawet naczyń nie zmywałam i mu nie prałam to później się zalił że nie ma czystych skartpetek do pracy...potem to tak sie wyszkolił że teraz to nawet po sobie zmywa.
 
Kropecka, Oliwka - bardzo dziękuję za wsparcie. Dlaczego miałam wrażenie, że tylko ja mam takie problemy i na dodatek sama je sbie stwarzam?

Kropecko - kilka razy próbowałam na spokojnie z nim pogadać, powiedzieć, co czuję, ale zawsze kończy się tak, że "się powtarzam", że już mu to mówiłam i on zrozumiał, że uważam go za głupka, skoro tyle razy się rozwarstwiam się nad tym samym i że nie potrafię powiedzieć krótko, tylko nawijam przez dwie godziny. No i kolejna awantura gotowa. On jest umysł ścisły, więc mówi krótko i konkretnie, czasem wręcz dosadnie, a ja na zasadzie głośnego myślenia gadam i gadam co mi leży na wątrobie. Tylko on nie rozumie, że ja potrzebuję się wygadać. Dlaczego? No dlaczego tak jest, że faceci uznają wyłącznie własną nieomylność?

Na doatek przed chwilą dodatkowo się zdołowałam, bo kilka dni temu rozmawiałam z M o formule 1, o tym, że kokpit w tych nowych bolidach jest praktycznie niezniszczalny i dlatego Kubica w zeszłym roku przeżył swój makabryczny wypadek, a w tym sezonie Kovalainen. (My oglądamy każdy wyścig, bo dzięki Kubicy F1 to nasz kolejny "narodowy" sport;-)). No i dodał, że ostatnim, który zginął na torze był Ayrton Senna w 1994r. Więc wpisałam to na youtube w wyszukiwarkę i obejrzałam przed chwilą 8-minutowy film - zarejstrowany wypadek, reanimację, informację o śmierci Senny, pogrzeb, a wszystko okraszone piosenką Sarah Brightman "Deliver me". No i się zdołowałam. Mój M jeździł kiedyś w rajdach i lubi sobie depnąć nadal, jak prowadzi, tylko pilnuje się jak jedzie ze mną i Kubą. Ale ten filmik uświadomił mi, że któregoś dnia mój M może nie zapanować nad autem... O Boże, nawet nie chcę o tym myśleć.

No? I czy ja jestem normalna? Zamiast się reperować jakąś durną hamerykańską komedią, kiedy mam zły nastrój, to oglądam takie filmy, albo puszczam sobie "Amadeusza" Milosa Formana albo "Stowarzyszenie umarłych poetów".
 
oliwka - no właśnie. My kobiety to jakieś dziwne jesteśmy. U facetów wszystko jest dużo prostsze - dadzą sobie po mordach a potem siadają razem do piwa. Kobieta jak się obrazi, albo wkurzy, to syczy przez kilka dni a potem zwala na hormony:) Swoją drogę co myślicie o tym, aby @ u kobiety uznać za koronną okoliczność uniewinniającą, gdyby popełniła przestępstwo?;-):-)
 
reklama
Do góry