A czemu chcesz się ukrywać do października?
U mnie widac mały brzuszek. Ale jestem chudzielcem i to moja druga ciąża. w pierwszej bardzo długo na to czekalam. Tym bardziej że mam tyłozgięcie macicy, a wtedy później bywa widoczny ten brzuch.
Jak tak czytam Twoje przeżycia to wspominam moje z pierwszej ciąży. Też mam bardzo niemiłe wspomnienia z tego USG. Też było na NFZ. Lekarz gbur, kompletnie nic nie mówił, jak o coś zapytaliśmy z mężem to odpowiadał bardzo krótko pod nosem, miał zobojetniala minę, jakby mu się nic nie chciało, aparat do USG stary, ja nie wiem czy on coś widział. chyba nie sądząc po tym co mi wpisał na kartce. W ogóle taka nieprzyjemna sytuacja, odłożył głowice poszedł i sobie usiadł przy biurku a ja leżę i się zastanawiam czy mam wstać czy leżec. W końcu zapytałam to coś tam odburknal, no i się wytarlam i siadłam przed nim. Opis zrobił krótki, na pół kartki, głównie skrótami (nawet go znalazłam ostatnio jak szukałam kartki z grupą krwi), i za chwile "to wszystko". Ja wstałam, już nic nie chciałam nawet pytać jaśnie pana. Mój mąż tylko zapytał czy wszystko w porządku, odparł że tak. Zajechalam do domu no i z Google próbowałam odczytać te skróty. Napisał m.in. że nie uwidoczniono kości nosowej i coś tam jeszcze świadczącego o tym że wcale nie jest ok. Mega się wystraszyłam, stres taki. Pojechałam do mojej lekarki, ona nie miała aparatu w gabinecie niestety. Poleciła mi jakiegoś tam lekarza prywatnie, ale w końcu koleżanka z pracy poleciła mi kogoś sprawdzonego przez nią i tam pojechałam. Ta sama dzielnica Krakowa no i się okazało, że nie byłam pierwszą osobą która przyszła do tej pani na USG genetyczne ze złym opisem od poprzedniego Pana. Nawet zaśmiała się pod nosem. USG mi robiła długo, potem długi opis. Jeszcze w międzyczasie musiałam wstać, pochodzić, zjeść coś słodkiego żeby mała się obróciła więc trochę tam spędziłam. Pamiętam jak powiedziała coś w style "proszę, jako ładny nosek". No i oczywiście wszystko było w porządku. Ale co się zestresowałam wcześniej