i po świętach....
a nam choinka spadła...pewnie Wojtek usiadł na czubku, a że nie jest juz malutkim, tylko troszkę większym Aniołkiem to spadła...przywiązaliśmy ją, aby mógł siadać bez końca....
Jak u Was? Jak sie czujecie? Mi troszkę przykro, bo nikt oprócz nas nie zajechał do Wojtka...tylko moja mama, ale ona zajechala razem z nami, bo my jechalismy i byla w aucie...a tak nikt z własnej woli nie :-( ale paliły się mojemu syneczkowi światełka, ma kolorowo, my pamiętamy i to najważniejsze...
(*) Wojtulku..rok temu...mamusia caly czas wspomina, rok temu wychodząc ze szpitala wierzylam, bylam spokojna, ze bedziesz czekal nastepnego dnia...i czekałeś....mój dzielny synku!!!