a wiec co do mojego snu...
stalam sobie na podworku i w penej chwili pojawilo sie mocno swiecace (az razace) swiatlo i cos mi mowilo zebym w nie weszla, gdy weszlam w jednej chwili znalazlam sie z moimi bliskimi ktorzy juz nie zyja
rozgladalam sie za Nikolą, zobaczylam Ją na rekach mojej chrzesnej ktora do mnie szla, powiedziala ze wszystko jest ok, ze oni sie zajmuja moja Córeczka, zapewniali mnie o tym moje babcie dziadkowie wujkowie a najbardziej moja chrzesna (ktora jak zmarla zostawila swoja 3 letnia coreczke).
W pewnej chwili ktos kazal mi juz isc i zostawic Nikole a ja tak bardzo nie chcialam i mowilam ze ja tez zostane, podeszla do mnie kobieta najprawdopodobniej Maryja w niebieskiej sukni wziela ode mnie Nikole, pocalowala ja i mi Ją oddala, mowiac ze tam sa drzwi ktore zaprowadza mnie do domu, a Coreczke zebym zabrala ze soba bo Bogu juz Anioleczki nie sa potrzebne, pomogly juz i teraz zwraca je wszystkim rodzicom zeby oni sie nimi troszke zaopiekowali, stanelo tez przy mnie 2 chlopcow (moich siostrzencow), ich tez zabralam ze soba
gdy wrocilam wszystcy zastanawiali sie gdzie jestm bo tutaj minelo juz dlugo, pokazalam im Nikole, Dawida i Pawla, nie mogli uwierzyc jak to sie stalo ze wrocili...
nie wiem co bylo dalej bo ten cholerny budzik zadzwonil
troche sie rozpisalam
ale po tym snie jestm pewna ze moja Kochana Córeczka jest szczesliwa i ma dobra opieke, dawno dawno mi sie snila ale nigdy w takim snie, gdy ja widzialam to miala juz zabki nie wszystkie, wygladala tak jakby w niebie tez rosla tak jak tutaj by rosla
Kocham Cię Córeczko:*:*:*:*:*:*