Mój mały lubił smoczki lovi, ale pierwszy miałam taki do 3 msc, jego jeszcze ssał czasami, a jak zmieniłam na kolejny to nie chce wcale. Ani nowego ani starego. Z jednej strony świetnie, odpada ciężkie odzwyczajanie w przyszłości, ale z drugiej, no kurde, jak się przebudzi to musi być cyc, bo inaczej się nie uspokoi. Już nie wiem co lepsze
To musiałabyś mieć od babci ze wsi z ogródka, bo w sklepie nie znajdziesz nic, co nie zawiera nawozu. Nawet te oznaczone eko wcale takie eko nie są
Ja kiedyś byłam antysłoiczkowa, głupotą i lenistwem było dla mnie kupowanie tego. Ale zmieniłam zdanie o 180 st. Tam jest tyle fajnych rzeczy jak królik, cielęcina, wołowina, ryby etc, że jak miałabym wszystko osobno kupić na taki posiłek tylko dla dziecka to wliczając energię potrzebną do jego przyrządzenia to to się w ogóle nie opłaca. Ale nie twierdzę, że będę jechać na samych słoiczkach. Nie wiem jeszcze. Synek skończył właśnie 4 miesiące, ale jakoś nie mogę się przemóc, żeby czymś go poczęstować. Dostał tylko jabłko do polizania. Jednego dnia mu smakowało bardzo, aż buzię otwierał jak ptaszyna, a drugiego dnia tak się wstrząsał, że myślałam, że zwymiotuje. Myślę, że nie jest jeszcze gotowy. Ale strasznie mnie denerwują teście
Mały marudzi, kiedy siedzimy przy stole w kuchni, bo mu się nudzi, a oni "no amm woła, jeść chce. Tyle jedzenia widzi, pachnie mu! Mama nie da, a coś by zjadł", "patrz jak buzię otwiera, zjadłby" "dałeś dziadkowi ptasie mleczko to teraz musisz spróbować, chociaż polizać"
na nic tłumaczenia, że jemu jedzenie nie pachnie jedzeniem, że jak coś leży na stole to on nie ma pojęcia, że to pożywienie, a buzię otwiera na wszystko, bo na takim jest etapie. Oni dalej swoje, że już powinien rosół z mięsem jeść i kotleta
A i jeszcze hit dziadka: "jak smoczka nie chce to w cukrze umocz"