Odkąd dowiedziałam się o ciąży dużo bardziej się boję zachorowania. Boję się, że się to rozprzestrzeni na większą skalę jak we Włoszech. Mieszkam na wsi, więc napewno ograniczę wycieczki do większych miast. Ale tak szczerze i tak ktoś z domowników może to przywlec bo dużo podróżują komunikacją miejską. I pracują w miejscach gdzie są duże skupiska ludzi. Zakupy też trzeba robić, do lekarza trzeba wychodzić.
Nie rozumiem ludzi wyśmiewających kwarantanny i zamykanie placówek. Ja uważam, że trzeba zrobić wszystko żeby ograniczyć kontakty między ludźmi. Czytałam na forum o gościu który wyszedł sobie z kwarantanny oraz o rodzicach, których dziecko było we Włoszech i w krótkim czasie po powrocie dostało gorączki. A oni twierdzą, że to pewnie zwykła grypa i odmówili pobrania próbek. Nie wiem ile w tym prawdy, ale wierzę że są i tacy ignoranci. I dlatego trochę się boję. Nie panikuje, ale trochę obaw jest. Zwłaszcza jak się włączy media.
Jeśli nie miałaś w tym miesiącu jakieś super ekstra premii to idź na l4 od internisty.
W poprzedniej ciąży popełniłam ten błąd, że poszłam na zwolnienie od internisty w lutym. A wtedy były przyznawane mega premie za poprzedni rok. Potem popracowałam tydzień i poszłam na l4 ciążowe, które zaczęłam na początku marca.
Wypłata to pensja z 12 m-cy poprzedzających l4. No i mi nie doliczyli pensji z lutego, bo wskoczyło mi to głupie zwolnienie wcześniej. Miesięcznie byłam 100 uboższa...
To tak ku przestrodze, żebyście z głową myślały o zwolnieniach