Może jeszcze wtrące na temat tego chodzika:
Dziecko uczy się chodzić we własnym tempie, kiedy jego stawy są na to gotowe. Chodzik wymusza stawanie stópek na paluszkach, to nie jest nic dobrego dla późniejszego wzorca chodu. Owszem wielu ludzi korzystało z chodzika i są zdrowi, ale po co takiemu dziecku "proteza"? Po to żeby śmigało?
Dziecko stopniowo najpierw pełza, siada, raczkuje a potem wstaje i chodzi, wszystko w dobrej kolejności po to aby układ ruchu mógł się rozwijać równocześnie z ukł. nerwowym, ważne są również dojrzałość zmysłu równowagi oraz wzroku... Dopóki to sie powoli równocześnie rozwija to jest dobrze, bo tak to natura zaplanowała.
Kiedy dziecko, które nie potrafi siedzieć albo chodzić jest sadzane do chodzika - zachodzi pytanie: co chcemy osiągnąć?
Dziecko po to zalicza kolejne etapy rozwoju, po to się przewraca, uderza, traci równowagę, żeby mózg się nauczył jak ma się ciało poruszać żeby takich upadków nie było... Dziecko musi mieć normalne bodźce do tego aby potem mogło się swobodnie samodzielnie poruszać. Tak więc wsadzając maluszka do chodzika, tak naprawdę chronimy go tylko i wyłącznie przed prawidłowym, spontanicznym rozwojem. Takie jest moje zdanie na ten temat.