Gadalam dzisiaj z Przemkiem, jest gorzej niz myslalam
Spadl z siodmego poziomu rusztowania... Na cztery lapy jak kot, heh, to jedyny plus.
Zatrzymal sie na jakiejs rurze i dzieki temu nie grzmotnal o ziemie tak mocno. Lezy pod kroplowka, nie moze jesc i nawet pic... Ma gips od kolana w dol i maja mu zalozyc na calutka noge... 4 miesiace nie moze pracowac... Nie wiem kiedy wyjdzie, jak sie dowie to wtedy zabukuje bilet na samolot. Mam dola na maksa jest mi cholernie smutno... On tam lezy i go boli, ciagle jakies zastrzyki dostaje i leki przeciwbolowe, wczoraj juz mial jakas operacje, ale on niewiele wie :/ Nawet sie przy mnie pytal w jakim jest szpitalu...
Powiedzialam mu ze chce przyjechac mu pomoc ale nie wydawal sie zachwycony... ;( Nie wiem... Teraz po tej rozmowie jeszcze bardziej sie zdolowalam ja pierd...
Sorry ze wam sie tak zale, ale moze jak to napisze to jakos bedzie mi lepiej
((