Witajcie!!!
Jak ja Wam opowiem mój wczorajszy dzień to padniecie na cycki!
Byłam wczoraj na egzaminie i w sumie miała być czysta formalnośc to myślałam, że góra z 15min i wszystko. Nic bardziej mylnego. Wysłuchałam pretensji pana profesora na temat całego świata i zaczęłam pisać. Siedziała druga babeczka i miałam pytania odpisać od niej. No ok. Ja tam przepisuje, odpowiedziałam i szczęśliwa oddaje to po 30min a on do mnie, że jeszcze jedna kartka!! i ta babka, że nie wiedziała o tym że to też ma mi dać! Dziewczyny miałam dość i chciałam już podziękować za egzamin, bo stopy miałam już jak słoń a w sali chyba z 40 stopni było taka duchota! Napisałam co wiedziałam i poszłam w cholerę. Jeszcze usłyszałam, że ciąża to nie choroba...
Druga akcja:
Pojechaliśmy wczoraj po auto z 65km i w drodze powrotnej mieliśmy je zostawić na sprawdzenie u naszego mechanika. Miałam jechać jakieś 40km tylko sama tym drugim autem a okazało się, że wracamy do domu i prowadziłam te 70km.
Byłam już umęczona tym egzaminiem i duchotą a tutaj jeszcze taki dystans! Dojechałam to nogi miałam tak napuchnięte jak nigdy, a krzyż myślałam, że mi w d*pę wejdzie.
Dziś jadę do rodziców po łóżeczko (mój tata malował), bo wiem ze za dwa tyg ja już nie ruszam się, bo teraz mi ciężko.
Kaskaw- masakra te baby!!! Jak mogły nie zauważyć takiego czegoś!!!
Iwonai maja- jakie słodkie
mój mąż kupił mi wczoraj batona i kazal zjeść "od taty" dla dzidzi
Julita- jak się czujesz??? lepiej już???
Fazer- ja do prasowania mam tyle, że chyba z dwa dni będę prasować
Jeszcze jedna nowina. Moja koleżanka miała termin na 10.06 i dziś w nocy napisała mi, że wody jej odeszły!!! O 6 jeszcze napisała, że nic ją nie boli i leży. Szok! Razem pisałyśmy zawsze co i jak a ona już na porodówce
jeszcze trochę czas na mnie !!!