Muszę trochę pobiadolić na mojego łośka. Ostatnio nasze poranki kończą się starciem, a ja mam fantastyczny początek dnia :
Kurcze, czy tak trudno zrozumieć drugiego człowieka? Zna mnie już trzy lata, a nie dociera do niego, że mam taką, a nie inna konstrukcję psychiczną.. Chodzi o to, że ja rankiem mam bardzo wyostrzone zmysły. Tak, jak przy zasypianiu każdy głośniejszy dźwięk człowieka "boli", tak ja podobnie rankiem potrzebuję spokoju, wyciszenia, lekkości...Rozbudzam się dopiero pod wpływem porannego powietrza, gdy idę na przystanek i pierwszej kawy w pracy. A ten zawsze rankiem pełen energii i zapału rozpoczyna jakieś powazne rodzinne rozmowy, a to kwestie finansowe, a to jakieś plany, rozwiązania strategiczne, normalnie mnie trafia :
I proszę go, daj mi spokój, pogadamy o tym później, to oczywiście obraza :
. I słyszę potem, gdy zadaję mu jakieś pytanie: pogadamy później, bo ja sobie szykuję ciuchy i muszę się skupić. Złośliwieć jeden
A efektem dzisiejszej porannej konwersacji było rozstanie bez buziaka i nawet zwykłego "pa"