Asiołek
Mama Mai i Oliwki :)
- Dołączył(a)
- 8 Grudzień 2004
- Postów
- 3 926
Heja Dziewczyny u mnie też brzuszek rósł... ale obawiam sie że nie tylko od ciąży ale również od nadmiaru sadełka... odkad jesm zdrowo... i pilnuje jedzenia to tak jakby sie troszke cofnął :-) ale chodze już tylko w spoadniach ciązowych lub w dresach....
I jak jestem lżej ubrana to widać już brzuszek a jak w szerokie ciuszki to widac tylko, że pulpecik ze mnie :-)
Tak mnie wczoraj dopadła niewdzieczność moja... ciągle tylko marudze, ze ciąza zmienia moje życie w koszmar i myśle tylko o sobie i swoim egoiźmie... skupiam sie tylko na tym co trace... itd. Moje obawy sie sprawdziły mimo, że chciałam mieć Dzidzie nie dorosłam... i teraz musze dorastac w przyspieszonym tempie... ale wczoraj dostałam nauczke za swoje marudzenie....
ciagle tylko wwymyslam że chciałabym to a nie to... i nie umiem być wdzieczna za toc o mi daje los i cieszyć sie z tego co mam... i wczoraj spotkałam koleżanke... która jest w ciązy i ma termin na maj... i już wie, że jej dzidzia ma chore nerki.... i tak sie xle poczułam... że ja tylko marudze, zrzedze, myśle tylko o sobie... czy naprawde z Dzidzią musi sie coś stać abym zrozumiała jak bardzo sie z niej ciesze i że ja już kocham... chociaż sie do tego nei przyznaje:-( i że najwązniejsze jest teraz jej zdrowie!!!! a nei moje muchy w nosie.... czasami jestem jak taki mały egoistyczny dziedziak, który widzi tylko czubek włąsnego nosa.... i nie umie dac nic z siebie... swoim zwierzakom oddałąbym ostatnią kromke chleba wiec dlaczego myśle tylko o tym czego dla dziecka nie zrobie... czego nie poświece.... a nie o tym co chce mu dać... myśle tylko o tom co ono mi zabierze... co zmieni na gorsze
Mam w sobie taki wewnetrzny konflikt.... czuje sie przez to bardzo sfrustrowana... czytam jak wszystkie sie cieszycie a ja czasami mam dość bycia w ciązy... i żal mi tego czego nei czuje .... ja nigdy nie mailam dobrych i zdrowych relacji ze swoją rodziną... i myślę, że stad moje odizolowanie.... od Dzidzi... ale wczoraj sie przemogłam... nie umiem jeszcze rozmawiać do brzucha bo sie wstydze:-( ale za to cały dzień śpiewałąm piosenki :-) to mi jakoś łątwiej przychodzi... myśle, ze ja też już powoli dorastam.... jak czytam Wasze radości to mi dużo daje... bo ja sie ucze ... i chwilami jest tak że już nie łapie mnie kryzys strat... tylko radość i szczescie bez wzgledu na to co sie zmieni.....
I jak jestem lżej ubrana to widać już brzuszek a jak w szerokie ciuszki to widac tylko, że pulpecik ze mnie :-)
Tak mnie wczoraj dopadła niewdzieczność moja... ciągle tylko marudze, ze ciąza zmienia moje życie w koszmar i myśle tylko o sobie i swoim egoiźmie... skupiam sie tylko na tym co trace... itd. Moje obawy sie sprawdziły mimo, że chciałam mieć Dzidzie nie dorosłam... i teraz musze dorastac w przyspieszonym tempie... ale wczoraj dostałam nauczke za swoje marudzenie....
ciagle tylko wwymyslam że chciałabym to a nie to... i nie umiem być wdzieczna za toc o mi daje los i cieszyć sie z tego co mam... i wczoraj spotkałam koleżanke... która jest w ciązy i ma termin na maj... i już wie, że jej dzidzia ma chore nerki.... i tak sie xle poczułam... że ja tylko marudze, zrzedze, myśle tylko o sobie... czy naprawde z Dzidzią musi sie coś stać abym zrozumiała jak bardzo sie z niej ciesze i że ja już kocham... chociaż sie do tego nei przyznaje:-( i że najwązniejsze jest teraz jej zdrowie!!!! a nei moje muchy w nosie.... czasami jestem jak taki mały egoistyczny dziedziak, który widzi tylko czubek włąsnego nosa.... i nie umie dac nic z siebie... swoim zwierzakom oddałąbym ostatnią kromke chleba wiec dlaczego myśle tylko o tym czego dla dziecka nie zrobie... czego nie poświece.... a nie o tym co chce mu dać... myśle tylko o tom co ono mi zabierze... co zmieni na gorsze
Mam w sobie taki wewnetrzny konflikt.... czuje sie przez to bardzo sfrustrowana... czytam jak wszystkie sie cieszycie a ja czasami mam dość bycia w ciązy... i żal mi tego czego nei czuje .... ja nigdy nie mailam dobrych i zdrowych relacji ze swoją rodziną... i myślę, że stad moje odizolowanie.... od Dzidzi... ale wczoraj sie przemogłam... nie umiem jeszcze rozmawiać do brzucha bo sie wstydze:-( ale za to cały dzień śpiewałąm piosenki :-) to mi jakoś łątwiej przychodzi... myśle, ze ja też już powoli dorastam.... jak czytam Wasze radości to mi dużo daje... bo ja sie ucze ... i chwilami jest tak że już nie łapie mnie kryzys strat... tylko radość i szczescie bez wzgledu na to co sie zmieni.....