Podjechałam dziś do położnej i powiedziała, ze moja ginekolog na zwolnieniu i będzie od połowy grudnia.
Umówiła mnie dziś na 15.40 do innego, a ja mówiłam, ze to za szybko, bo z obliczeń jestem jakoś 4+5 i nic raczej nie zobaczę.
Pojechałam do lekarza, zbadał i nic nie zobaczył, ale powiedział, ze skoro to tak wczesna ciąża, to wykryją tylko właśnie testy ciążowe i beta. Mam przyjść za 2 tyg, to powinien być zarodek z serduszkiem z tego co mówił.
Umówiona jestem na 30.11.
Ja niby wiedziałam, ze nic nie zobaczę, ale mi jakoś zle, bo tylko stresujące to jest aktualnie.
Beta wtedy wyszła, łącznie zrobiłam 7 testów ciążowych i w tym jeden dziś, to od razu wyszły dwie grube krechy.
Chyba w poniedziałek pójdę na betę dla świetego spokoju.
Zaczynam w głowie mieć ‚a co jak za 2 tyg tez nic nie będzie’.
Żałuje tej wizyty.
Jeszcze jedno, po badaniu tak troszeczkę plamie na jasno różowo. Przejmować się?