Pozdrowienia z sali przedporodowej!
Pojawiłam się w szpitalu przed 3:00 i najwidoczniej był to błąd. Personel na Izbie Przyjęć, poza jedną pielęgniarką, potraktował mnie jak ostatnią ścierę... Ale do rzeczy.
Przed 23:00 odszedł mi czop: wielka, krwistoczerwona gruda, która wyglądała jak wątróbka. Po jego wypadnięcie cały czas plamiłam, a bóle krzyżowe, które miałam przez cały dzień, bardzo się nasiliły. Po 3 godzinach, wg sugestii znajomej położnej, pojawiłam się w szpitalu, tym bardziej, że i tak miałam przyjechać tu o 8:00 ze skierowaniem wystawionym przez ich lekarza, ponieważ wybił mi 41tc.
Baba na Izbie Przyjęć od progu była napastliwa. Jak mantrę powtarzała "Co ile skurcze?" i nie przyjmowała do wiadomości, że moje skurcze widzę tylko na ktg, bo ich nie czuję, a ból krzyża trwa u mnie długimi ciągami - potwierdzały to różne pielęgniarki i lekarze, ale u niej to nie przeszło. "My ty przyjmujemy tylko ze skurczami!". Moje skierowanie na patologię miała gdzieś, bo wg niej liczyła się tylko data wyznaczona z miesiączki, a nie z usg, wg której mój termin porodu byłby na dzisiaj - czyli mam wracać do domu. Bóle krzyża, nasilające się od kilku godzin? " To od wagi, bo pani dużo waży". Na pytanie o to, jak często twardnieje mi brzuch, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że praktycznie cały czas jest napięty. Oczywiście kłamię, bo przy jej krótkim badaniu wyszło, że "jest miękki jak ciasto". Mam skończyć wymyślać. Z łaską wyszedł do mnie lekarz, po badaniu na samolocie, mimo krwi na rękawiczkach i tego, że dwa dni wcześniej miałam stwierdzone 3cm rozwarcia stwierdził, że tutaj żadnego rozwarcia nie ma. Nie podał mi nawet wagi dziecka, nic. Z łaski pozwolił mi jednak iść na salę przedporodową, bo "z tym skierowaniem to pani i tak pewnie za te parę godzin wróci...". Czułam się jak inruz. Potem reszta papierologii, a w międzyczasie znajoma Położna zadzwoniła zapytać na izbę, jak się sprawy mają i po tym telefonie stosunek wobec mnie trochę się poprawił.
Za to sam oddział ginekologiczno-położniczy to marzenie. Cudowne pielęgniarki i salowe, zarówno z nocnej, jak i z dziennej zmiany. Bardzo pomocne, radosne, ludzkie. Mam nadzieję, że będę tak trafiać już do końca pobytu.