Jak ja ci zazdroszczę... U mnie 40+3 i poza tym rozwarciem, które mam od miesiąca, nic się nie zmieniło
We wtorek idę do mojej gin z nadzieją, że da mi skierowanie na ciut wcześniejsze wywołanie, bo o ile fizycznie czuję się ok, to psychicznie jestem coraz bardziej zdołowana. Mam wrażenie, że każdy, kto pyta o postępy, ma wręcz wobec mnie pretensje, że jeszcze nie urodziłam (No czemu nie jedziesz do szpitala? Ile chcesz jeszcze czekać? Jak to nic cię nie boli? Ale na pewno czujesz, że mała się rusza? Czemu nie próbujesz przyspieszyć? Pewnie za bardzo się oszczędzasz!). Dobija mnie to jak cholera... Ale nic, po obiedzie wyciągam męża i psa na dłuższy spacer, wyłączam telefon i mam wszystko w dupsku. Nie moja wina, że mała nie ma jeszcze zamiaru się wyprowadzić i że obie czujemy się dobrze. No ludzie...