Hej dziewczyny my już rozpakowane. Wczoraj o 19. Do godz 17 wszystko ładnie się zaczynało, skurcze już były co 3 min i wszystko stanęło. Odłączyli oxy a balonik już wypadł. Po 30 min zdecydowali ze jednak taka końcówka oxy została to lepiej mi małą przygotuje na cc. Nagle 18:30 odeszły mi wody i wrocily potężne skurcze co 2 min. Już wszyscy myśleli że się uda naturalnie ale małej zaczęło lecieć tętno i w 5 min byłam na stole. Miałam drgawki i już nie wiem czy to rzucawka była czy z wyczerpania organizmu. Ciśnienie miałam tak wysokie że aż mną telepało na stole. Nigdy nie sądziłam że cc może być tak szybkie! Lekarz szybko mi ją pokazał, wszyscy wokół pisneli jaka malusia-trzymał ją jedna dłonią. Po 4 minutach znowu mi ją pokazali na minute- 2340 gram i 50 cm malutkiego szczęścia, 10 punktów
teraz rozumiem co znaczy płakać z czystego szczęścia. Moja malutka różowa bubcia. Jest teraz w inkubatorze, ciągle je i śpi
byłam u niej 2 razy, niestety też jestem słaba. Ciśnienie nie spada, opuchlizna pomału schodzi. Cała twarz i kark zdrapana bo swędziała od opuchlizny. Ale najważniejsze że ona jest i już nie ma strachu
jutro będę mogła ją przytulić i spróbować rozruszać laktacje choć mówią by nie oczekiwać cudów bo może być za wcześnie