No tak, budowa własnymi siłami to niezłe wyzwanie...
Dobra rada - czasem lepiej coś odpuścić, i pozwolić na opóźnienie, bo można nie dać rady psychicznie /fizycznie...
I piszę z autopsji...
My się budujemy od 2013r. i przed porodem chcemy się przeprowadzić.. Opóźnienia były mega, ale i tak myślę, że tragedii nie ma... Ale czasem musiałam niemal zmuszać męża, że "nie, dzisiaj nie jedziesz na budowę, zostajesz w domu, jesz kolację i idziesz spać" itd., bo sam nie wpadł by na to, że czasem trzeba...
Starałam się, żeby jeden dzień w tygodniu to był dzień bez budowy, po pracy jakieś szybkie zakupy, kolacja, itd. (kwestię opóźnień z "przyczyn wyższych" pominę, tu pewnie każdy budujący mógłby książkę napisać...)
Koleżance z pracy bardziej zależało na czasie (ciasno w mieszkaniu itd), więc nie pilnowała męża z odpoczynkiem, więc połączenie pracy zmianowej, budowy, stresu itd po paru latach doprowadziło go na oddział kardiologiczny....
(fakt, że dowiedziałam się o tym jak zaczynaliśmy budowę, kumpela opowiadała wszystkim budującym, żeby wyciągnęli wnioski z ich doświadczeń...)
Lepiej się wprowadzić rok później, ale w "pełnym, zdrowym składzie", a faceci czasem mają tendencję do zatracania się w pracy.... (dlatego między innymi dużo więcej jest zawałów niż wśród kobiet)
Więc - troszcz się o niego, i pilnuj, żeby czasem też odpoczywał