Moje wywoływanie porodu miało wiele zwrotów akcji
4x przybiegał do mnie anestezjolog z papierami do podpisania bo zaraz mnie tną. Koniec końców rodziłam naturalnie.
Miałam zakładany najpierw balonik. Bolało strasznie, zwymiotowałam na lekarza (a kurde mega przystojny, max 30 lat, ale potem i tak był miły więc chyba mi wybaczył
) Zaczęły się po nim skurcze ale trwały tylko godzinę więc przespałam cała noc. Niestety zamoczyłam łóżko krwią i korytarz tez gdy szłam do łazienki. Ogólnie niekomfortowa sytuacja chodzić wsród obcych ludzi z rurką dyndającą między nogami, z której dodatkowo leci krew. Gdy mi go chcieli wyciagać to sam wypadł bo zrobiło się rozwarcie. Do tego czasu anestezjolog był 2x mówiąć ze jestem kolejna do cięcia. Raz już mnie przełożyli na inne łóżko i chcieli wieźć ale ciśnienie zaczęło wariowac tak bardzo, ze nie mogli mnie ustabilizowac i bali się ciąć, wiec chcieli poczekać. W końcu cisnienie jakos ogarnęli. Zabrali mnie na salę porodową i podali oksy. Mój organizm nie reagował wcale za to małemu tętno spadało, więc ją odpięli i zaczęli debatowac co robić. Stwierdzili ze za 2h cc. Ale potem pomysleli że przebiją mi worek owodniowy. No i wtedy ruszyło. Momentalnie dostałam skurczy drąc się w niebogłosy klęłam i błagałam o znieczulenie, które z resztą dostałam
Potem dzięki znieczuleniu chwilę odpoczęłam, zaczęły się parte i po nacięciu i pęknieciu młody był z Nami.
Nie chcę opisywac dokładnie przebidu porodu od momentu przebicia worka, bo nie chcę nikogo zniechęcać. W skrócie tylko napiszę że boli w ch*j ale warto. Poród sn to najlepsze co możesz zrobić dla swojego dziecka, jesli oczywiscie nie ma do tego przeciw wskazań