Tak, na szczęście w domu. Nie ma tragedii, ale mam kolejne takie starsze dziecko. Trzeba pomóc mu ubrać koszulke, umyć sie, zrobić zjesc, jak gdzies idzie to drze żeby się nie wywrócil, albo nie potknął na nierównym chodniku. Tzn chodzić jakoś nie chodzi, bo przy dłuższym wysiłku jakimkolwiek drętwieje mu kark, ale jak już gdzies pelznie to się obawiam. Ale grunt że jest na tyle sprawny, żeby żyć
Co dzień się cieszę że mi go nikt nie zabral.
Dziś mam wizytę u gin. Boję sie, bo to ten "nowy". Mam nadzieję że nie znajdzie i nie powie mi nic nowego ze złych rzeczy. Ostatnio się tak wszystko sypie, że więcej już bym chyba na barki nie wziela.