Cześć dziewczyny
Dołączam do Waszej grupy. Pierwszą ciążę straciłam 31 lipca tego roku. Serduszko maluszka przestało bić w 10 tc. Miałam zabieg i szybko po nim dostaliśmy zielone światło na starania
długo nie musiałam czekać. 1 października dostałam pierwszą po zabiegu i jak się okazało ostatnią miesiączkę
to, że jestem w ciąży czułam szybko, nie musiałam robić testu
2 listopada zrobiłam go jednak i wyszła blada druga kreska, zrobiłam też betę i wyszło 92. Wieczorem zaczęłam plamić więc od razu zadzwoniłam do mojej lekarki i po powtórzeniu bety, która ładnie przyrastała miałam pierwszą wizytę, na której był widoczny tylko maleńki pęcherzyk. Następną wizyta miała być za dwa tygodnie ale po drodze cały czas miałam jakieś przygody. Plamienia, krwawienie ale dzidziuś dalej jest ze mną
16 listopada widziałam już serduszko ale ciąża jest troszkę niżej osadzona i mam leżący tryb życia. Biorę Acard, duphaston (6 tabletek dziennie) i magnez. Do tego folian zamiast kwasu foliowego bo po poronieniu zrobiłam badania w kierunku trombofilii wrodzonej i wyszła mi jedna delikatna mutacja genu ale przez nią mój organizm nie przyswaja zwykłego kwasu foliowego. Na tą chwilę plamienie ustało. Mam upławy kremowe ale zajadam żurawinę żeby już więcej nie brać leków. Piersi bolą masakrycznie, mam nudności i jak tylko coś zjem to strasznie mi się odbija. Pobolewa brzuch i ciągnie mi krocze
I zaparcia... w czwartek mam wizytę i zobaczymy jak będzie
marzę o tym żeby serduszko dalej biło, żeby pęcherzyk poszedł do góry i żeby dzidzia ładnie rosła
termin wychodzi mi na 8 lipca
trzymajcie kciuki