Z tego co pamiętam to też nie było tak że "kochałam brzuch"- pierwsza ciąża też była abstrakcją, rozczulało mnie że w środku jest człowieczek ale nie to że umierałam z miłości. Tak samo jak się urodził- ok śliczny, mój, już jest, ale leży i śpi, fajnie.. no ale co dalej?
Nie wiem czy dużo jest osób które mają takie uderzenie miłości.. czujesz dużo: ulgę, szczęście, oczywiście strach o tego małego człowieka i wiesz że będziesz się o niego bezwarunkowo troszczyć ale taka miłość że byś go zjadła normalnie to chyba przychodzi po chwili..? Nie wiem, ja tak miałam
Teraz zamęczam 8 latka miłością bardziej niż w dniu urodzenia
I teraz też łatwiej mi "czuć" coś do tego małego gluta w brzuchu bo już wiem jak to jest
No ale powyżej 50 pln i tak będzie musiała wbić "PIN i zielony"