Dziewczyny, nie przejmujcie się, faceci tacy po prostu są, z innej planety, jedni trochę bardziej przystosowani do życia w społeczeństwie, inni mniej. Mój ukochany jest chyba przekonany, że ciąża polega na tym, ze rośnie ci brzuch, chodzisz z nim sobie korzystając z przywilejów jakich udziela ci otoczenie, na koniec z tego brzucha wychodzi dziecko i po krzyku. A te bolące brzuchy, spuchnięte kostki, krzyże, mdłości (akurat nie mam, ale doskonale je sobie potrafię wyobrazić), zmienne humory, raz wkurw, raz płacz, raz smiech, a na koniec największa trauma - poród! co oni sobie w ogóle wyobrażają??? Ja mojemu na gwiazdkę kupię jakąś książkę o ciąży - nie o dziecku, o ciąży właśnie! - i zmuszę do przeczytania, chocbym miała mu odcisnąć druk na twarzy :-)