zebrra powiedzmy sobie uczciwie - mało kto przyzna się że nie toleruje inności - jedynie można to wyczuć "wysłuchać" po sposobie wypowiadania się o gejech, lesbijkach, ciemnoskórych, skośnookich itd... Prawda jest taka że wiele z nas deklaruje tolerancję do czasu kiedy kontakt z nimi jest tylko "uliczny"... Ok - dla mnie każdy z nich jest człowiekiem - ja również znajdując się w obcym środowisku mogę być nie tolerowana (np jakby mi się zachciało pomieszkać w Chinach) - dlatego staram się "nie widzieć" ich inności a podchodzić jak do równych sobie, ale są sytuacje które mnie drażnią i tego zwalczyć w sobie nie potrafię - np fakt kiedy para gejów obściskuje się w knajpie nie jest moim ulubionym widokiem - nie podejdę, nie rzucę im kuflem piwa w twarz, nie skomentuję z ironicznym śmiechem - ale się obracam by nie patrzeć - czy to nietolerancja? Nigdy nie zgodzę się na to by pozwolić im adoptować dzieci bo to kłóci się z moim pojęciem rodziny - czy to też nietolerancja? Burzyłam się swego czasu kiedy przyjmowano na medycynę obcokrajowców - którzy nie potrafili nic po polsku oprócz "cieńdobry" - nas na egzaminach oblewano - czy też w tym momencie jestem nietolerancyjna? hmmmm
Wiem jedno że jeśli np obok mnie wprowadziłaby się para homoseksualna - nie miałabym nic przeciwko temu, mieszkam w bloku gdzie i tak więcej obcokrajowców niż polaków i tez mi to nie przeszkadza, gdy moje dziecko przyjdzie kiedyś i powie że jest odmiennej orientacji będę kochała tak samo jak wtedy kiedy wybierze sobie za osobę najbliższą kogoś odmiennego koloru skóry....
jestem tolerancyjna zatem czy nie?
Wiem jedno że jeśli np obok mnie wprowadziłaby się para homoseksualna - nie miałabym nic przeciwko temu, mieszkam w bloku gdzie i tak więcej obcokrajowców niż polaków i tez mi to nie przeszkadza, gdy moje dziecko przyjdzie kiedyś i powie że jest odmiennej orientacji będę kochała tak samo jak wtedy kiedy wybierze sobie za osobę najbliższą kogoś odmiennego koloru skóry....
jestem tolerancyjna zatem czy nie?