Jestem, jestem! sorry, tak się jakos zamotalam robieniem sniadania, ze mi zeszło do 11 :-) Przede wszystkim WIELKIE DZIĘKI za słowa otuchy, jestescie naprawdę kochane.
Przeczytałam chyba wszystko co mogłam znaleźć o tym paskudztwie w internecie i wniosek był jeden - antybiotyk to dla mnie ostatecznosc, bo to błędne koło - odpornosc spada, znów przyplątują sie bakterie, znów antybiotyk itp. Zresztą najlepszy przykład mam w najblizszym otoczeniu, bo moja najlepsza przyjaciółka walczyła z gronkowcem (moze własnie od siebie nawzajem się zaraziłysmy..) przez 2 lata i jak juz była wrakiem pozbawionym układu immunologicznego, przestawiła się na metody naturalne i ta paskuda przestala ją nękac. Z tym nastawieniem zadzwoniłam do lekarza, spytał czy mam jakies wyrazne objawy, powiedzialam ze nie (bo nie mam, ten wymaz to był czysty przypadek, poszłam do lekarki z czyms innym, a ona zainteresowała się moją II gr. cytologii i czemu nikt mi nie zrobił posiewu), stwierdził więc ze tego gronkowca mogę miec od dawna i moze nie robic mi krzywdy. Zgodził się na stosowanie metod naturalnych (lactovaginal + kwaśne kefiry + tabletki żurawinowe) przez tydzien i później znów zrobimy posiew aby sprawdzic czy pan Gr. sobie polazł.
Mila - na wynikach w rubryce "ilosc" nie ma nic, a w rubryce "wzrost" - "dość obfity". Tak sobie myslę, ze to pewnie normalne ze u wiekszosci kobiet bytują rózne bakterie tam na dole i nie stwarzają większych problemów. Zwłaszcza w ciązy, gdy zmienia się pH i wszystko tam się rozpulchnia, stając się znakomitym domem dla bakterii. Ale, z drugiej strony, wyczytałam ze taki pan Gr. moze w kazdej chwili, wykorzystując moment słabosci, zaatakowac. Wolałabym go więc nie miec akurat TAM! Niech sobie siedzi w uchu, gardle, czymkolwiek, byle nie dole. Wiem ze dziecko jest bezpieczne, czop itp. ale Gr. moze spowodowac np. zakazenie macicy i wtedy juz robi się nieciekawie.
Reasumując: zamierzam walczyc z panem Gr. naturalnie, a jak sie nie uda, antybiotykiem, w kazdym razie postanowilam się go pozbyc! Własnie pożeram grejpfruta, on go nie lubi ;-)
A poza tym piękny poranek, nie poszłam do pracy ze względu na przeziębienie i licze na sympatyczne spędzenie dnia z paniami :-)
Przeczytałam chyba wszystko co mogłam znaleźć o tym paskudztwie w internecie i wniosek był jeden - antybiotyk to dla mnie ostatecznosc, bo to błędne koło - odpornosc spada, znów przyplątują sie bakterie, znów antybiotyk itp. Zresztą najlepszy przykład mam w najblizszym otoczeniu, bo moja najlepsza przyjaciółka walczyła z gronkowcem (moze własnie od siebie nawzajem się zaraziłysmy..) przez 2 lata i jak juz była wrakiem pozbawionym układu immunologicznego, przestawiła się na metody naturalne i ta paskuda przestala ją nękac. Z tym nastawieniem zadzwoniłam do lekarza, spytał czy mam jakies wyrazne objawy, powiedzialam ze nie (bo nie mam, ten wymaz to był czysty przypadek, poszłam do lekarki z czyms innym, a ona zainteresowała się moją II gr. cytologii i czemu nikt mi nie zrobił posiewu), stwierdził więc ze tego gronkowca mogę miec od dawna i moze nie robic mi krzywdy. Zgodził się na stosowanie metod naturalnych (lactovaginal + kwaśne kefiry + tabletki żurawinowe) przez tydzien i później znów zrobimy posiew aby sprawdzic czy pan Gr. sobie polazł.
Mila - na wynikach w rubryce "ilosc" nie ma nic, a w rubryce "wzrost" - "dość obfity". Tak sobie myslę, ze to pewnie normalne ze u wiekszosci kobiet bytują rózne bakterie tam na dole i nie stwarzają większych problemów. Zwłaszcza w ciązy, gdy zmienia się pH i wszystko tam się rozpulchnia, stając się znakomitym domem dla bakterii. Ale, z drugiej strony, wyczytałam ze taki pan Gr. moze w kazdej chwili, wykorzystując moment słabosci, zaatakowac. Wolałabym go więc nie miec akurat TAM! Niech sobie siedzi w uchu, gardle, czymkolwiek, byle nie dole. Wiem ze dziecko jest bezpieczne, czop itp. ale Gr. moze spowodowac np. zakazenie macicy i wtedy juz robi się nieciekawie.
Reasumując: zamierzam walczyc z panem Gr. naturalnie, a jak sie nie uda, antybiotykiem, w kazdym razie postanowilam się go pozbyc! Własnie pożeram grejpfruta, on go nie lubi ;-)
A poza tym piękny poranek, nie poszłam do pracy ze względu na przeziębienie i licze na sympatyczne spędzenie dnia z paniami :-)