Pierwsza noc w domku za nami.
Powiem Wam, ze ten pobyt w szpitalu tak mnie psychicznie wymeczyl, ze nie moge dojsc do siebie. Moze to nie depresja poporodowa, ale niewiele mi brakuje. Placze ciagle o byle co. Nie wiem najprostszych rzeczy o maluszku, a najbardziej stresuje mnie karmienie. Nie dosc ze caly czas odciagam, bo mala z piersi nie je, to w prawej piersi nie mam pokarmu (nie ma zastoju-piers miękka), op prostu jakby sie skonczyl. Pozatym zawsze to mleko bylo biale jak z kartonu, teraz zrobilo sie przezroczyste prawie :-( Mala sie tym zupelnie nie najada, wczoraj musialam kupic sztuczne, bo plakala co 20-30 minut. Przez to wszystko czuje sie jak gorsza matka. Nie karmisz piersia-jestes zla. Przynajmniej tak nam dawali do zrozumienia w szpitalu. Plakac mi sie chce od tego wszystkiego.
I jeszcze jedno. Jak u Was z odchodami pologowymi? Bo ja juz malo co krwawilam, a wczoraj znow-jak z kranu. Kolor nie krwisty, taki jak byl, zapach ok-tylko duuuzo tego. Mialyscie tak? To juz 9 doba.